Opustoszałe podwórka - czyli co zabraliśmy naszym dzieciom

boys 286179 1280
Trochę specjalnie, trochę ze strachu, trochę „przy okazji”, trochę „bo to marnowanie czasu”, ale zabraliśmy dzieciom podwórko. Czyli takie miejsce tylko dla nich. Taki świat bez dorosłych, gdzie można było rozładować stres i emocje po szkole, pobyć z kolegami, a nawet się ponudzić… Takie miejsce, gdzie same mogły decydować o wszystkim, czyli w co się bawić, z kim i jak. Bardzo ważne miejsce. Bo socjalizowało, uczyło samodzielności, rozwiązywania problemów, negocjowania, przebaczania… czyli wszystkiego tego, co niezbędne w dorosłym samodzielnym życiu.

Na podwórku dzieci same kształtowały hierarchię, same ustalały zasady, tworzyły sojusze… Wszystko bez udziału dorosłych. Tymczasem teraz prawie w ogóle nie mają czasu niezorganizowanego przez dorosłych, takiej swobody wieku szczenięcego. A nawet jeśli mają, to spędzają go często nie w grupie rówieśniczej, ale albo przed telewizorem, albo w wirtualnym świecie. Bywa jednak, że po szkole wożone są z jednych zajęć na drugie, później odrabiają zadanie domowe, a później… a później jest pora spać. I tak w kółko. Często nie wyłączając weekendów.

Beztroskie dzieciństwo?

Kiedy pod koniec lat 90. ubiegłego wieku prof. Sandra Hofferth, socjolog, opublikowała badania, które porównywały zmiany w różnych aktywnościach dzieci w przeciągu 16 lat okazało się, że czas przeznaczony na swobodną zabawę z rówieśnikami zmalał aż o 25 procent. A w roku 2003 jeszcze o kolejnych 7 procent. Czyli wciąż coraz bardziej ograniczamy dzieciom czas na… bycie dziećmi tak naprawdę. Bo jeśli zabieramy im swobodę, to trochę tak, jakbyśmy pozbawiali je dzieciństwa. Za to dzieci coraz więcej czasu spędzają w szkole, coraz więcej na odrabianiu zadań domowych. Z badań prof. Teresy Parczewskiej z UMCS wynika również, że w Polsce ponad 70 procent dzieci w czasie pozaszkolnym przebywa wewnątrz budynków, a tylko 12 procent spędza czas wolny na zabawie z rówieśnikami czy rodzeństwem. 

A może po prostu warto pozwolić naszym dzieciom czasami się zwyczajnie ponudzić, niech same czasami wymyślą, czym się teraz zajmą. Niech się spotkają z rówieśnikami (nie musimy nawet ingerować w ich spory). Może nie organizujmy im każdej minuty, nie rozwiązujmy każdego problemu... Może nie muszą też wszystkiego zobaczyć, nie muszą nabyć każdej umiejętności (jeździć konno, na nartach, grać w tenisa, na pianinie…). Czas spędzony na zabawie z innymi dziećmi nie jest czasem zmarnowanym. One tego potrzebują. Również dlatego, żeby się harmonijnie rozwijać. Ten czas jest po prostu dzieciństwem. Kwintesencją. Może nie warto im tego zabierać w przekonaniu, że to „dla ich dobra”. Tak, wiem, czasy się zmieniły i musimy im zapewnić "właściwy start". No i boimy się. Ale może bardziej powinniśmy się bać pozbawienia naszych dzieci beztorski dzieciństwa?


Małgorzata Tadrzak-Mazurek


Zdjecie ilustracyjne/Pixabay.com

Fixed Bottom Toolbar