Matka Polka kontra naturalna inteligencja – czyli zemsta kilkulatka
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Matka Polka kontra naturalna inteligencja – czyli zemsta kilkulatka

dr Paulina Michalska
 

Inteligencję, spryt i syntetyczno-krytyczne myślenie nasze dzieci odziedziczyły zdecydowanie po ojcu. Mimo, iż to ja mam wykształcenie ścisłe i z niejednego eksperymentu raporty pisałam (tutaj ukłon dla moich profesorów, doktorów i docentów z Wydziału Fizyki UAM w Poznaniu), to jednak ta zdolność, jaką posiadł mój mąż i dzieci, jest mi nie tyle obca, co jednak odległa.

 
870 Dzialaj z nami 
 
 
 
 
 
 
Skąd oni wiedzą, jak wykorzystać tę, nazwijmy to, przebiegłość? Nastolatki ripostują mi ciętym dowcipem, czasem wykorzystują mój słaby słuch, by przekręcić jakieś słowo, potrafią być też dobrymi adwokatami tak w swoich sprawach, jak i w sprawach ogólnego dobra dzieci w naszym domu.


Przelew na litość i dopłata inwestycyjna

 
Na przykład dzwonią do mnie tym słodko-umęczonym głosem udręczonego do granic wytrzymałości ucznia i błagają o przelew na telefon, bo wręcz słaniają się na nogach z niedożywienia i pragnienia. A matka? Co robi Matka Polka? Bez chwili zastanowienia przelewa im drobną kwotę, by dziecko dotarło na przystanek i nie padło po drodze ze szkoły do domu z wycieńczenia i głodu.

Równie słodcy potrafią być, gdy upatrzyli sobie jakiś ciuch, albo buty. O! Tutaj nie ma im równych. O nie! Nie proszą o kupno! Na to są zbyt bystrzy! Oni zaczynają swoją prośbę mniej więcej tak: - Mamooooo… Czy nie chciałabyś DOŁOŻYĆ SIĘ do świetnej inwestycji, jaką jest, niewątpliwie, komfort życia twojego ukochanego syna/ukochanej córki? Bo widziałam świetne buty, a jak wiesz, buty to podstawa. Nie mogą być byle jakie, czy dziurawe. I tak się składa, że takie właśnie znalazłam i brakuje mi TYLKO (i tu pada kwota).

Na to się tak łatwo nie daję nabrać. Stawka wyższa, to i ponegocjować trzeba. Ale przebiegłości nie mogę im odmówić. Ostatnio jeden syn uśpił trochę moją czujność i okazało się, że poprosił o „dofinansowanie wyjścia z kolegami” zarówno mnie jak i męża. A my oboje zapomnieliśmy zapytać go zanim zrobiliśmy przelew: - A co tata na to powiedział? A co mama na to? No i się „chłopina” ustawił na dwa wyjścia.
 

Gdzie jest pilot?


Jednak najlepszy numer wywinął nam wczoraj nasz prawie dziesięcioletni syn. Dzień był ciężki. Marzyłam tylko o tym, by dzieciaki poszły spać, a my byśmy usiedli sobie na kanapie i włączyli kolejny odcinek ulubionego serialu kryminalnego. Pomijam, że ze zmęczenia zasypiamy na chwilę przed rozwikłaniem zagadki i musimy później cofać nagranie, ale…

Umościłam dla nas wygodne „gniazdko”, ustawiłam film na komputerze, podłączyłam komputer do telewizora, a mąż zadbał o „bufet”. I w tym właśnie momencie zorientowaliśmy się, że nie ma pilota od telewizora. Po prostu „wsiąkł”.

Z latarkami zaczęliśmy szukać pod kanapą, pianinem, a ja nawet zaczęłam przetrząsać wnętrza poduszek, sprawdzać czy przypadkiem tam go nie ma. Bo, że podejrzewaliśmy syna o celowe schowanie go, to nie muszę wam wyjaśniać.


Dziecko nas wykiwało


Kiedy szykowałam kolację, a starszaki odrabiały lekcje, to maluchy mogły oglądać bajki. Jednak oglądały już za długo, więc poprosiłam o wyłączenie telewizora i pomoc w nakrywaniu stołu. Oczywiście, jak to zwykle bywa, nie wystarczyło poprosić raz. Aż w końcu mój mąż wkroczył do akcji i zakomunikował synowi, że nazajutrz pilot będzie schowany, żeby nie mieli pokusy oglądania bajek, aż nie nauczą się słuchać za pierwszym razem.

No i nikt nie pamiętał, co się później wydarzyło. To znaczy wiemy, że telewizor został wyłączony, ale co się stało z pilotem, tego nie mogliśmy sobie przypomnieć. Tak więc zmuszeni byliśmy przetrząsnąć pół salonu w poszukiwaniu pilota, zaśmiewając się, że nas tak wykiwał. Spryciarz jeden!

Na bank schował gdzieś tego pilota. Szukaliśmy nawet w szufladach z czapkami, w szafie z butami, u niego pod poduszką… Nawet aplikację ściągnęliśmy na telefon, która miała rzekomo zastąpić pilota do telewizora. Nie zadziałała.

Podejście numer pięćdziesiąt do poszukiwań skończyło się tym, że „bufet” zaaranżowany na krześle przy kanapie przewrócił się i musieliśmy myć podłogę.


Zagadka rozwiązana


Dosyć tego! Mąż poszedł do pokoju syna i obudził go, pytając, gdzie schował pilota. On, jakby nigdy nic, odpowiedział, że zostawił go na kanapie. Zdeterminowani byliśmy, by obejrzeć ten serial. Po ciężkim dniu nam też należy się chwila relaksu! Ja już zaczęłam się wściekać.

I w tym momencie mój mąż schodzi z góry, niosąc pilota, jak nie przymierzając jakąś zdobycz. Znalazł go na swoim biurku! No tak! Pewnie znowu wszystkich oskarżamy na około, a po prostu mój mąż, nie pamiętając, wziął pilota, poszedł po coś do gabinetu i tam go na chwilę odłożył. We mnie włączyło się poczucie winy, że w nocy budzimy syna, bo podejrzewamy go o celowe schowanie pilota.

Serial obejrzany, nocka przespana, żadne dziecko do nas nie przywędrowało… Rano budzenie, zawożenie do szkoły. Normalny dzień. Mąż wrócił jednak w nienaturalnie dobrym humorze z tego odwożenia dzieci. Po drodze, podczas normalnej porannej, samochodowej pogawędki, zupełnie niczego nieświadoma nasza najmłodsza córka oznajmiła, że to ona zaniosła tego pilota na biurko taty, żeby on na pewno schował go przed synem następnego dnia. Ot! I cała zagadka rozwiązana.

Zadziwiają mnie te nasze dzieci. Ile w nich kreatywności, inteligencji i sprytu!

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

CZYTAJ TAKŻE:

Zdjęcie: Pixabay.com
 
870 Dzialaj z nami 
Fixed Bottom Toolbar