Nie wszystko musi być idealne - czyli ostatnia prosta przed Wigilią
Zdjęcie: Pixabay.com

Nie wszystko musi być idealne - czyli ostatnia prosta przed Wigilią

dr Paulina Michalska
 
Nie pytam wcale, czy wszystko u was gotowe, bo wiem, że na bank nie. Tak, jak u mnie. I pocieszajcie się tą myślą. Bardzo proszę. Sama oglądam pokrzepiające memy w stylu „Święta i tak będą, nawet jeśli nie umyłaś okien”.
 

Połowa pierników zjedzona…

Nie chcę się chwalić bałaganem w domu. Nie o to chodzi, żebyśmy się tu zarzuciły przykładami tego, co jeszcze u nas leży a nie powinno. Zdaję sobie sprawę, że nie wszystko jest idealnie. Każda ma swoja definicję idealnie posprzątanego domu.

Kalendarz adwentowy powiesiłam po drugiej niedzieli adwentu. Kartki świąteczne mam z zeszłego roku. Nie wysłałam wtedy a w teraz już przykleiłam znaczki więc może do Trzech Króli wyślę.

U nas już prawie połowa pierników zjedzona. Ktoś mógłby powiedzieć: „Idź kobieto do sklepu, kup paczkę pierników i daj sobie spokój”. Racja. Mogłabym ale u nas wszyscy bezglutenowi więc sama muszę wyrabiać wszystkie makowce, serniki i inne pierniki. Są miejsca, które oferują „gotowce” ale za miliony więc mnie nie stać. Dłubię sama. Przepraszam. Z dziećmi. Córka ze złamaną nogą to właściwie nadaje się w tym roku do pomocy tylko przy pracach siedzących więc idealnie dla niej popołudnie pierniczkowe w sobotę było jak znalazł.


Mistrzyni zawijania makowców

Reszty ciast i pierogów nawet nie zaczęłam przygotowywać, bo boję się, że wszystko byłoby zjedzone przed czasem a tego bym bardzo nie chciała. Jest bigos i farsz do pierogów. I to by było na tyle. Resztę pewnie ogarniemy dzień przed Wigilią. Nasza sześciolatka to mistrzyni zawijania makowców. Nie wybaczyłaby mi, gdybym zrobiła to za nią.
 
Skupiam się więc na razie na sprzątaniu. Marnie mi to idzie, bo jak wiadomo, kiedy się zaczyna sprzątać, to robi się jeszcze większy bałagan. A to mnie natchnie (nie wiem dlaczego), żeby szafki kuchenne w środku umyć.


Samo się coś rozleje i zawsze coś zepsuje

Mogłabym to zrobić po nowym roku ze spokojem, ale jakieś licho mi mówi, żeby teraz. I po co ja się wsłuchuję w siebie?! A przy dzieciach sprzątanie to jak mycie zębów podczas jedzenia czekolady. Jedno posprzątasz, odwrócisz się i NIESPODZIANKA!!!! Jakoś tak zawsze SAMO się coś rozleje, rozsypie czy stłucze. Jeszcze nie mamy choinki, a już dwie bombki skończyły swój żywot. Zdjęłam pudło z ozdobami świątecznymi ze strychu razem z zimowymi butami, więc sami policzcie od ilu tygodni czekamy na ubranie drzewka.
 
Żeby tego było mało, ZAWSZE się coś zepsuje. Pół biedy, gdy to jest coś, bez czego można się w święta obyć ale czasem jest tak, że dla dobra wszystkich MUSISZ to naprawić. No i w momencie, gdy pomyślałam, że nic się w tym roku nie zepsuło i nie trzeba będzie męża z wiertarką ganiać po chałupie, córka, która ma złamaną nogę poślizgnęła się pod prysznicem i żeby nie upaść na tę chorą nogę, upadła na sedes. Trzeba kupić nową deskę.


Nieproszeni „lokatorzy”

A wspominałam już o wszach? HEJ! Atrakcji ciąg dalszy. Wprawdzie tylko jedna córka miała „lokatorów na dziko” i to, na szczęście, chyba tylko dwa dni (sprawdzaliśmy jej codziennie głowę, bo były doniesienia ze szkoły i nie miała. Dwa dni wcześniej był basen więc chyba tam!) ale tuliła się do wszystkich, kładła się u nas w łóżkach więc wszystkie pościele, poduszki, piżamy, pluszaki, czapki etc. musiałam wziąć do prania. Radość wielka!

Prałam na dwie pralki chyba z pięć dni. Nie wszystko da się wysuszyć w suszarce więc całą resztę rozwieszałam na suszarkach ustawionych przy kominku. Zagracony cały salon. Bo wiadomo…. Później takie pranie trzeba zdjąć, poskładać, porozdawać właścicielom a nie zawsze chcą odbierać. Wysyłam wtedy awizo, że jak nie odbiorą w ciągu pół godziny – trafią do pudła dla Caritas. Na razie działa.


Karp z Milicza, czyli skąd?

Ale! Nie martwcie się, że karp to jeszcze w Miliczu w stawie pływa (u nas najpopularniejsze na ryneczkach są karpie z Milicza. Nawet nie wiem, gdzie to jest). Pomyślcie, że są rodziny, które nie spędzą tych Świąt razem, bo dziecko jest w szpitalu (znam takich) albo na skutek jakiegoś zbiegu okoliczności tata albo mama nie dojadą z zagranicy, gdzie pracują. Oni oddaliby wszystko, by być razem z bliskimi. Nawet bez karpia, z brudnymi oknami i przesolonym barszczem.

Uczmy się cieszyć tym, co mamy. Z wszami, czy bez, z pierogami, czy niekoniecznie….

Więc życzę Wam, żeby nie do końca wysprzątany dom i nie ugotowane czy nie upieczone dania nie były powodem, dla którego nie będziecie miały humoru w te Święta. Cieszcie się z tego, co jest. A zobaczycie, jak wiele macie.

No i obowiązkowo zostawcie niepozmywane naczynia i idźcie na Pasterkę. Żyje się raz!!
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
CZYTAJ TAKŻE:

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
 
Fixed Bottom Toolbar