Jak rozmawiać o wojnie?
Zdjęcie: AK

Jak rozmawiać o wojnie?

Dominika Wielkiewicz
 

Słowa. Codziennie wypowiadamy ich setki, jeśli nie tysiące. Wydaje nam się to czynnością tak oczywistą jak oddychanie. Zapewne możliwość prowadzenia z kimś rozmowy nie jest dla nas niczym trudnym, jednak słowa, choć są zlepkiem liter, mają wielką moc i mogą pomagać, ale też krzywdzić lub siać niepokój i brak zrozumienia.

 
Stopka mailowa2
 

Słowa mają moc

Rozmów na temat wojny było już wiele. Toczymy je we własnych domach, wypowiadają się eksperci oraz ci, którzy walczą. Ale przede wszystkim rozmawiamy my, rodzice. To my w tej trudnej sytuacji powinniśmy być katalizatorem wojennych emocji naszych dzieci i słowa do nich kierowane muszą dawać zrozumienie i wsparcie.
 
Dzieci szukają u rodziców poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa, a czas kryzysu i lęku tym bardziej temu sprzyja. Dobrym punktem wyjścia do dialogu jest zapytanie o to, co dziecko już wie (a wtedy jest to także doskonała okazja do zdementowania wszelakich plotek i fake newsów) i co o tym sądzi, jak się z tym czuje.
 
Inaczej będziemy rozmawiać z nastolatkiem, a inaczej z młodszym dzieckiem, dlatego ważne jest abyśmy dopasowali słownictwo do poziomu rozwojowego naszego młodego słuchacza, zważając na jego emocje i ilość wiadomości, jakie może przyjąć.

Często wydaje nam się, że najlepszym rozwiązaniem jest ograniczenie dostępu dziecka do wiadomości, brak rozmowy na tematy około wojenne w domu w jego obecności i - najogólniej rzecz ujmując - udawanie, że nic takiego się nie dzieje. Pamiętajmy jednak, że nie tylko my jesteśmy źródłem informacji. Dzieci chodzą do szkoły, spotykają się z innymi, mają dostęp do Internetu, etc. Niebezpieczeństwo polega na tym, że jeżeli to nie my będziemy dla nich towarzyszem, znajdą innego rozmówcę, który niekoniecznie musi posiadać rzetelną wiedzę na ten temat. Co więcej, może opowiadać rzeczy bardzo dalekie od naszego światopoglądu i wartości. Często chcemy chronić dzieci przed brutalnymi informacjami, jednak czasami brak wiedzy jest znacznie gorszy od bredni i kłamstw szerzonych przez wielu ludzi.
 
Rozmawiając o wojnie i jej skutkach warto też zwrócić uwagę na potrzeby uchodźców, na niesioną im pomoc i to, w jakich warunkach żyją czasami ich rówieśnicy i z czym muszą się dziś mierzyć. Już kilkulatek zrozumie losy dzieci wojennych, jeśli dowie się, że kilkaset kilometrów stąd jego rówieśnik nie ma przy sobie ulubionych zabawek ani przedszkola, w którym bawi się, śpiewa i tańczy. To wystarczy aby dziecko miało obraz bólu i cierpienia, ale adekwatny do swojego wieku i swoich możliwości rozwojowych. Nie zawsze trzeba opowiadać o zbrodniach aby dziecko zrozumiało jak teraz czuje się ktoś inny i aby była to jego lekcja niesienia pomocy. To, co dla dorosłego będzie tylko jednym misiem mniej w domu, dla kilkulatka będzie wielkim aktem empatii i dzielenia się z potrzebującymi. Pamiętajmy, że nie tylko maluchy potrzebują naszej uwagi. Także starsze dzieci mierzą się z obecną sytuacją, niejednokrotnie zresztą są bardziej obciążone, ponieważ mają szerszy dostęp do informacji, a w ich klasach są uczniowie z Ukrainy i czasami mogą wręcz namacalnie doświadczyć tego, jak wielki wpływ na codzienne funkcjonowanie ma wojna. W tych sytuacjach warto tłumaczyć, że pewne zachowania mogą być właśnie wynikiem doświadczeń wojennych lub uchodźczych i nie zawsze wynikają ze złośliwości drugiego człowieka.
 

Mniej znaczy więcej

Dzięki rozmowie mamy pełen obraz tego, co nasze dzieci wiedzą o wojnie, co czują, myślą i czego się obawiają. Dlatego czasami warto te informacje zweryfikować, ale też skrupulatnie dawkować i selekcjonować. W przypadku młodszych dzieci na przykład poprzez ograniczenie dostępu do alarmujących nagłówków i serwisów informacyjnych, a przy starszych rozmawiając o źródłach informacji i poziomie ich zaufania do tych kanałów.
 
Jest to też szansa dla nas na poznanie punktu widzenia nastolatków i wykazania się nie tylko zrozumieniem, ale i wsparciem. Wojna nie skończy się jutro i przyjdzie nam jeszcze przez dłuższy czas żyć z tą świadomością, zatem zadbajmy o to, aby nasze domy stały się bezpieczną przystanią dla naszych dzieci. Jeśli we własnym domu znajdą partnerów do rozmowy, nie będą ich szukać na zewnątrz. Wojna to nie tylko sprawa dorosłych, bo dotyka także bezpośrednio i pośrednio dzieci, choć dorośli zbyt często woleliby tego nie widzieć.
 
Autorka jest pedagogiem resocjalizacyjnym oraz opiekuńczo-wychowawczym, bajkoterapeutką, muzykoterapeutką, trenerką umiejętności społecznych. Zajmuje się również tematyką autoagresji i samobójstw wśród dzieci i młodzieży, a także profilaktyką zachowań autodestrukcyjnych oraz szkoleniem dorosłych w tym zakresie. Pełni funkcję Prezesa Zarządu Fundacji Na Rzecz Profilaktyki Społecznej (Samo)Naznaczeni.
 
 
CZYTAJ TAKŻE:
 
 
 
Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
 
Stopka mailowa2
Fixed Bottom Toolbar