Najważniejsze hobby

baby 1387700 640prof. Michał A. Michalski
kulturoznawca

Gdy rozpoczynałem pisać ten felieton, byłem przekonany, że wiem, o czym chcę pisać. Wśród wielu różnych zestawów rad na przetrwanie kwarantanny moją uwagę przykuł ten, który w jednym z punktów podpowiadał, co robić, gdy więcej czasu mamy spędzać w domu: ODKURZ SWOJE HOBBY! Tego mi właśnie potrzeba - pomyślałem i po kliku dniach byłem gotowy, czyli z głębi garażu po przemeblowaniu połowy przestrzeni udało mi się wydobyć tzw. paczkę, czyli kolumnę głośnikową. Wzmacniacz i reszta sprzętu była już na miejscu, czyli wszystko, co potrzeba do szczęścia dla amatora gitary elektrycznej! I do dzieła! A za jakiś czas może nawet warto by ruszyć w ślady bohaterów filmu „Gotowi na wszystko. Exterminator” (kto nie widział – warto zobaczyć i się pośmiać!). 

Zapewne każdy rodzic, gdy poszuka w swej przedrodzicielskiej historii, wskaże bez trudu swoje hobby, które być może – jeśli nie porzucił – to prawdopodobnie odłożył na bok i w mniejszym lub większym stopniu zaniedbał. Może tą pasją był sport, może muzyka, może egzotyczne podróże, może jeszcze coś innego… Coś, co sprawiało, że krew zaczynała szybciej krążyć; coś, bez czego trudno było sobie wyobrazić codzienność na tamtym etapie życia. A potem przyszła miłość, małżeństwo, dzieci i... codzienność. I pewnie to czasem tak wygląda, że czujemy jako rodzice, że coś straciliśmy, coś nam odebrano… I że czasem chcielibyśmy sobie powspominać i może uciec w swoje hobby, wrócić do emocji sprzed lat…

Gdy przymierzałem się do napisania tego tekstu, postanowiłem otworzyć książkę Jaya Payleitnera, którą przywiozłem z ostatniego Forum Tato.net o bardzo amerykańsko brzmiącym tytule „52 rzeczy, których syn potrzebuje od taty”. I kiedy przeglądałem poszczególne rozdziały, w końcu trafiłem na ten poświęcony hobby - byłem pewny, że po prostu znajdę ładny argument, by podeprzeć swoją wypowiedź. To jednak, co znalazłem, najpierw mnie zastanowiło, a później podprowadziło pod zupełnie inny sposób patrzenia na te sprawy, który pewnie intuicyjnie każdy rodzic rozumie. 

Początkowo nie miałem pewności, czy rozumiem, co autor chce powiedzieć, aby na końcu z uśmiechem przyznać: tak, to ma sens! Co więc takiego podpowiada rodzicom Jay Payleitner? Otóż, sprawa naszego hobby, to tylko jeden z elementów większej i ważniejszej całości. Tak, mamy postarać się pokazać swoim dzieciom nasze hobby, bo to część prawdy o nas, coś co nas kształtowało, gdy byliśmy młodsi. Może się nawet okaże, że dzieci będą chciały z nami w tej przygodzie dalej uczestniczyć. A może nie. To nie jest jednak najważniejsze!

Bo w gruncie rzeczy chodzi o to, aby odkryć w swoim obecnym życiu, że to dzieci są dla nas, rodziców najwspanialszym hobby! To dzięki nim krew zaczyna nam szybciej krążyć i naprawdę trudno bez nich wyobrazić sobie naszą codzienność. 


Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com

Fixed Bottom Toolbar