Samotność naszych dzieci - czy możemy im pomóc?

girlprof. Andrzej Urbaniak

Wszyscy, którym na sercu leży dobro młodego człowieka - zarówno rodzice, jak i wychowawcy - mamy świadomość, jak ważnym okresem jest czas dorastania. Młody człowiek przechodzi wówczas przez burzliwy okres osiągania dojrzałości fizycznej, emocjonalnej i społecznej. Jego sytuacja w tym istotnym momencie życia nie jest łatwa. Nie chcę rozwijać tematu aktualnych zagrożeń XXI wieku - jest ich sporo i są one znane (o wielu z nich była mowa również na tym portalu). Można powiedzieć, że zagrożenia były zawsze, to nic nowego. Jest jednak coś, co powoduje, że sytuacja jest szczególna. Moim zdaniem, swoistym znakiem czasu jest SAMOTNOŚĆ młodego człowieka: brak obecności rodzica, brata, siostry, przyjaciela, duszpasterza, wychowawcy, kolegi, koleżanki... Często również „rodzimego” (własnego) środowiska, np. w przypadku emigracji ekonomicznej rodziny. Młody człowiek pozostaje sam ze swymi problemami i z tą olbrzymią presją, jaką wywierają na niego środki masowego przekazu i otoczenie.

Jak młodzi próbują sobie radzić z samotnością? Gdzie szukają ratunku? Sądzę, że... jest Internet, są narkotyki, jest alkohol, sekta... W skrajnym przypadku może pojawić się pokusa „ucieczki” w niebyt… próba samobójcza. Dane Głównego Urzędu Statystycznego oraz pochodzące ze szpitali psychiatrycznych informują o około stu samobójstwach nastolatków w ciągu roku (115 w roku 2017, 92 w roku 2018), przy czym liczba prób samobójczych jest kilkadziesiąt razy większa.

Młody człowiek oczekuje pomocy, mimo iż często manifestuje swoją niechęć do jej przyjęcia. Ale efektywna pomoc jest możliwa tylko przy wielostronnym pozytywnym oddziaływaniu na niego, a równocześnie przy pełnym respektowaniu jego godności. Ta różnorodność oddziaływań odnosi się do każdego środowiska, w którym przebywa. W pierwszym rzędzie jest to środowisko rodzinne - proces wychowania, świadectwo rodziców, rodzeństwo... Kolejnym miejscem jest szkoła - wszystkie działania wychowawcze, łącznie z katechezą i dobrze prowadzonym wychowaniem do życia w rodzinie. Wiele badań dowodzi jednak, że jednym z najsilniejszych oddziaływań są te zachodzące w grupach rówieśniczych. Zatem niezwykle ważne jest pytanie, w jakich środowiskach młody człowiek wzrasta? Mogą one budować i sprzyjać dojrzewaniu, ale mogą też wykrzywiać osobowość. Istotne oddziaływania (w wielu pracach mówi się, że są one najsilniejsze) dokonują się również poprzez media (telewizja, Internet, portale społecznościowe, film...).

Jak zatem skutecznie pomóc młodemu człowiekowi? Wyróżniłbym w tym działaniu cztery elementarne reguły:

Po pierwsze: BYĆ.
Dajmy młodym naszą obecność, poczucie bezpieczeństwa, poczucie że są kochani. Otwórzmy dla nich nasze domy, salki parafialne i kluby, żeby nie musieli wystawać na klatkach schodowych, w opuszczonych budynkach. Tej obecności oczekują od nas, a odchodzą wówczas, gdy ich lekceważymy. Winna to być obecność nienarzucająca się, dyskretna. W jednym z artykułów w miesięczniku „Wychowawca” dr Wanda Półtawska apeluje o otwarcie naszych domów dla spotkań młodych ludzi. Nierzadko bowiem dom ma charakter muzeum, w którym młodzi nie mogą podeptać nowej podłogi czy cennego dywanu...

Po drugie: SŁUCHAĆ.
Dajmy im nasz czas, wsłuchajmy się w ich głos (nierzadko krzyk!). Dajmy pierwszeństwo ich wołaniu, aby nie musiało się przebijać poprzez „ryczący” telewizor. Nie zmuszajmy ich do ciągłego słuchania naszych narzekań na rzeczywistość, którą przecież my dorośli im urządzamy.

Po trzecie: WYMAGAĆ.
Nie ma kształtowania postaw, charakterów bez wymagań. Wymagania mogą być bardzo wysokie. Młodzi podejmują chętnie nawet bardzo trudne wyzwania, ale trzeba im je wskazać i ukazać ich sens.

Po czwarte: ŚWIADCZYĆ.
Młodzi chcą niekłamanych autorytetów, wzorców, prawdziwego świadectwa. Mentorstwo nie wystarczy, a nierzadko może wręcz przeszkadzać. Młodzi mają wyczulony krytycyzm - może czasem nawet za bardzo...

Sytuacja młodego człowieka nie jest łatwa. W świecie mediów i braku autentycznych więzi bardzo często pozostaje sam. Pomóc mu pokonać samotność, oznacza bycie z nim SOLIDARNYM w jego radościach i smutkach.


Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar