Niektórzy nauczyciele zdają egzamin z umiejętności funkcjonowania w czasie kryzysu

84409587 2561419137452181 5062158676811317248 nZamknięcie szkół spowodowało, że nie tylko rodzice zostali postawieni przed faktem przeorganizowania życia rodzinnego i zawodowego. Do nowej sytuacji próbują się również dostosować nauczyciele. Choć wielu rodziców narzeka na nadmierne obciążanie ich dzieci ilością zadań do wykonania przesyłanych przez nauczycieli, to warto też zwrócić uwagę na inny aspekt kontaktów nauczycieli z podopiecznymi.

Niektórzy nauczyciele nie zapominają, że ten czas przymusowej izolacji jest trudny nie tylko dla dorosłych, ale także dla dzieci i młodzieży. W związku z tym starają się nie tracić kontaktu ze swoimi uczniami i np. zachęcać ich do wykonywania określonych zadań (niekoniecznie związanych z nauką). I tak, np. w komentarzu pod jednym z naszych artykułów na Facebooku pojawił się wpis: „Dziękuję Nauczycielce mojego syna, która na czas kwarantanny poprosiła dzieci o codzienne zapisanie w zeszycie, jaki domowy obowiązek wykonało. To dodatkowa motywacja”.

Jedna z mam poinformowała nas również, że jej dziecko otrzymało list od swojej wychowawczyni, który ją wzruszył, ujawniając głębokie zaangażowanie nauczycielki i prawdziwą troskę o swoich wychowanków: „Witam Was baaardzo serdecznie! Wczoraj otrzymałam od kilku z Was zdjęcia swoich stworków z imionami na H. Byłam zachwycona i uświadomiłam sobie, że bardzo już się stęskniłam za Wami. Nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam opisy tych Waszych stworków. Jak Was znam, to na pewno są bardzo pomysłowe, a niektóre pewnie śmieszne! Jak Wam się pracuje w domu? Czy możemy się umówić, że jeśli rodzice Wam pozwolą, to zadzwonicie do mnie jutro po naszych lekcjach? Tak po prostu, żeby pogadać. (Dziś nie, bo będę bardzo zajęta). Żeby nie było tłoku, to jutro w pierwszej kolejności czekam na telefony od tych, którzy mają nazwiska na B i C. Każdego dnia inna grupa. No chyba, że ktoś ma pilną potrzebę rozmowy, to poza kolejnością. Buziaki (na odległość, oczywiście!)”.

Jeszcze inna z mam licealisty odebrała telefon od zatroskanej wychowawczyni, bo syn nie odpowiadał na wysyłane przez nią wiadomości do wszystkich uczniów z jej klasy. Chciała się dowiedzieć, jak radzi sobie w tym trudnym czasie, czy czegoś potrzebuje i czy mogłaby w czymś pomóc. Prosiła też, żeby był „na łączach”, bo brak kontaktu z nim niepokoi nie tylko ją, ale i całą klasę, i że po prostu "brakuje go". 

I choć niektórzy rodzice informują nas o trudnościach związanych ze zdalną edukacją, szczególnie w rodzinach wielodzietnych (np. jeden komputer na kilkoro dzieci, dziesiątki listów od nauczycieli z zadaniami w ciągu jednego dnia, czy nienadążanie z wydrukami zadań do wykonania), to nie ulega wątpliwości, że w sytuacji w jakiej wszyscy się znaleźliśmy każdy dobry gest, dobre słowo nabierają innego (większego) znaczenia.


Zdjęcie ilustracyjne/fot. Elżbieta Lachman


Fixed Bottom Toolbar