Ekonomia w małej kieszeni
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Ekonomia w małej kieszeni

Witold Tkaczyk

Wiedza na temat gospodarowania to we współczesnym świecie rzecz nader cenna. Znajomość mechanizmów ekonomicznych stanowi wręcz konieczność. Poznawanie zależności rządzących gospodarką dotyczy nas wszystkich i to w coraz większym stopniu. Bez solidnych wiadomości na temat finansów, podatków, planowania, budżetów, bankowości i kredytów trudno poruszać się w rzeczywistości kształtowanej siłą pieniądza.
 

Nauka i praktyka

Szkoły w niewielkim stopniu omawiają tematy związane z ekonomią, a tak naprawdę przydałby może się cały, osobny przedmiot poświęcony tej tematyce. Obecnie poszczególne zagadnienia rozrzucone są po różnych działach. W zadaniach matematycznych pojawia procentowe obliczanie podatków, cen netto i brutto, a na geografii uczniowie poznają gospodarcze charakterystyki państw.

Tymczasem potrzeba praktycznej wiedzy o ekonomii daje o sobie znać już bardzo wcześnie. Obejmuje ona przede wszystkim wszelkie kwestie związane z pieniędzmi. Dzieci nie zastanawiają się początkowo, skąd się one biorą. Dochodzą do tego z czasem, stopniowo.

Nastolatki mają już określone potrzeby i na ich realizacje potrzebują konkretnych środków. Niekiedy warto włączyć je w domowe rozmowy o finansach, które toczą się zwykle przy okazji większych zakupów, planów, wyjazdów. Wielokrotnie dotyczą one przecież potrzeb samych dzieci – ubrań, przyborów do nauki, zabawek, opłat za obiady czy zajęcia dodatkowe.
 

Co daje kieszonkowe?

Potrzeby własne samych dzieci są oczywiście odmienne. Chcą coś sobie kupić, gdzieś pójść z rówieśnikami. Wtedy zwracają się o pieniądze do rodziców i, w zależności od sytuacji bieżącej, otrzymują je lub nie. Prawie zawsze towarzyszą temu dyskusje o celowości danego wydatku. Takie sytuacje potrafią powtarzać się dość często.

Warto zatem rozważyć, czy lepszym rozwiązaniem nie będzie kieszonkowe – pieniądze, którymi dziecko będzie samo rozporządzać. Jest to wyjście praktyczne , gdyż przymusza do samodzielnego planowania wydatków. Młody człowiek musi wówczas samemu ocenić na co go stać, a na co nie i w oparciu o to zracjonalizować planowane zakupy. Jest to pierwszy, ważny krok na drodze nauki ekonomii, w tym konsekwentnego planowania, kalkulowania i oszczędności.

Takie rozwiązanie jest również bardziej opłacalne dla rodziców, niż asygnowanie „co jakiś czas” – raczej częściej, niż rzadziej – pieniędzy na pojawiające się „akurat teraz” potrzeby dziecka. Nie likwiduje oczywiście całkowicie roszczeń i oczekiwań. Młody człowiek może niechętnie sięgać po własne oszczędności i nadal nagabywać rodziców na wydatki, motywowane – a jakże by inaczej – samymi ważnymi celami: nauką, koniecznością dorównania rówieśnikom itp. Jednakże istnieje wówczas szansa, że wydatki te przynajmniej w pewnym stopniu ograniczy.
 

Instrument nacisku

Rodzice muszą przede wszystkim ocenić, czy są w stanie systematycznie wypłacać kieszonkowe i w jakiej wysokości. Raz złożona obietnica i zawarta „umowa” przekazywania pieniędzy stanowi bowiem „zobowiązanie długoterminowe”.

Zarazem kieszonkowe winno zostać obwarowane pewnymi zastrzeżeniami. Lepiej by dotyczyły one zachowania niż wyników osiąganych w szkole, bo te zależą od wielu czynników. Decyzja, czy dobre oceny premiować finansowo, musi zapaść w każdej rodzinie osobno. Nagrody za wyniki w nauce mogą zresztą przybierać inne formy niż pieniądze.

Kieszonkowe sprawdza się także jako instrument nacisku wychowawczego. Można z niego jednak korzystać tylko na określonych wcześniej jasno zasadach. Inaczej powstanie wiele nic niewnoszącego zamieszania podważającego stabilność powziętych wcześniej decyzji i budzącego uzasadnione spory.
 

Gospodarka i rozrywka w sieci

Obecny czas wymusił przeniesienie części załatwianych spraw do sieci. Coraz chętniej korzystamy z zakupów przez Internet. Niesamowicie rozwinęła się bankowość elektroniczna.

Ten technologiczny postęp wymusza określone zachowania także u dzieci, które błyskawicznie i dość bezkrytycznie chłoną wszelkie nowinki. Posługując się różnymi wirtualnymi kontami, zdobywają punkty za aktywność w sieci, wymieniają potem je na elementy gier czy wirtualne postaci. Czasami jednak za rozrywkę płacą realnymi pieniędzmi. Podobnie, gdy chcą zamówić różne towary w sklepach internetowych. Wówczas widać doskonale, jak zaciera się granica pomiędzy tym co realne, a co wirtualne.
 

Transakcje pożyczoną kartą

Dzieci naciskają niekiedy, by rodzice użyczali im swoich kart płatniczych – własnych zazwyczaj jeszcze nie posiadają. Nie jest to bezpieczne, gdyż podanie danych karty naraża je na ryzyko kradzieży, a w ekstremalnych przypadkach na utratę zgromadzonych na koncie środków. Młody człowiek często nie rozumie i nie jest w stanie racjonalnie ocenić warunków transakcji obwarowanych zazwyczaj przez sprzedawcę wieloma obostrzeniami.

Skutkować to może – i nie są to przypadki odosobnione – nabyciem jakiegoś długoterminowego abonamentu, np. na dostęp do kanału telewizyjnego albo platformy z grami. Dziecko potrafi, nawet niechcący, zobowiązać się do cyklicznych opłat, umożliwiających sprzedawcy – zadziwia mnie legalność tego rozwiązania – automatyczne pobieranie pieniędzy z karty lub konta, bez konieczności każdorazowego akceptowania transakcji przez właściciela. Są to czasem umowy, z których bardzo trudno się potem wycofać i zrezygnować.

Rodzic nie zawsze jest dość biegły w meandrach takich transakcji, by zapobiec ryzyku. Tymczasem wiele firm przedstawia bardzo rozbudowane i skomplikowane warunki płatności i abonamentów. Kto czytałby to wszystko i analizował, kiedy – jak się zdaje – chodzi o opłaty na poziomie kilkunastu lub kilkudziesięciu złotych? Okazuje się jednak, że wszelkie „przypadkowe” błędy ciężko potem naprawić, bo firmy kierują się głównie własnymi korzyściami, a dochodzenie reklamacji bywa żmudne i czasochłonne.

Dzieci są ufne i w dobrej wierze przyjmują zapewnienia sprzedawców o ich własnej uczciwości. Wielu tak właśnie działa, dbając o swój wizerunek i klientów, ale zdarzają się niestety nieuczciwe praktyki, ukryte pułapki, niejasne zasady. Poza tym istnieją hakerzy, cybernetyczne ataki, wyłudzanie danych i haseł do kart i kont bankowych…

Każde działanie, także to w sieci, obarczone jest ryzykiem. Dlatego też powinniśmy zachowywać się zgodnie z zasadami bezpieczeństwa. Inaczej sami narażamy się na straty.
 

Konto dziecięce

Może warto zatem pomyśleć o tym, by w odpowiednim wieku założyć dziecku własne konto w banku? Wówczas będzie mogło samodzielnie posługiwać się kartą i przeprowadzać transakcje internetowe. Banki zwykle oferowały takie usługi dla młodzieży w wieku od 13 lat, jednak ostatnio niektóre zniosły nawet to ograniczenie wiekowe.

Osobne konto i karta dziecka chronią bezpieczeństwo kont i kart rodziców. Środki tam zgromadzone nie muszą być znaczące. Nie zwalnia to oczywiście całkowicie dorosłych od odpowiedzialności i ryzyka, gdyż rodzic zawsze odpowiada za finansowe poczynania dziecka. Pozwala jednak znacząco to ryzyko zmniejszyć.

Własne konto wymusza ponadto racjonalne działania ze strony młodego posiadacza – bilansowanie, planowanie, ocenę opłacalności itp. To sytuacja pozornie podobna, jak w przypadku posiadania własnej gotówki, a jednak znacząco odmienna, ponieważ uczy operować „niewidzialnym” pieniądzem „plastikowym”.

Negatywnym skutkiem własnych kont mogą być zerwane tradycje. Co więksi entuzjaści bankowości elektronicznej czy też zwyczajnie nazbyt wygodni rodzice, dziadkowie albo krewni mogą nagle zrezygnować z kupowania prezentów, które zastąpią przelewami. Przekazanie dziecku decyzji, co dalej z pieniędzmi zrobić, niweluje co prawda ryzyko nietrafionego prezentu, ale ogranicza kontakt, wymianę myśli, wzajemne poznanie, efekt zaskoczenia czy pomysłowość. Warto zatem zachować gdzieniegdzie formy „analogowe” i po konsultacji z maluchem pogłowić się od czasu do czasu, jaki prezent wymyśleć.

Od ekonomii, gospodarki, wydatków i bilansów nie da się uciec. Warto zatem wcześnie zacząć wprowadzać dzieci w te zagadnienia. Jeżeli zdecydujemy się już teraz na wypłacanie kieszonkowego, czy na założenie konta i karty bankowej, co i tak czeka ich w przyszłości, może szybciej i lepiej poznają mechanizmy ekonomiczne i będą potrafili skuteczniej korzystać z nich na własny użytek. Zatem nim wielką ekonomię będą miały „w małym palcu”, dobrze by było przećwiczyć jej praktyczne aspekty w małej kieszeni.
 
Autor jest dziennikarzem i grafikiem od wielu lat związanym ze środowiskiem twórców komiksu. Pisze scenariusze komiksów historycznych, będąc zarazem ich wydawcą. Pracuje na stanowisku sekretarza redakcji portalu Polskie Forum Rodziców. Prywatnie ojciec dwójki nastolatków.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar