Z rodziną na zdjęciach
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Z rodziną na zdjęciach

Witold Tkaczyk
 
Kiedy od czasu do czasu przeglądamy z dziećmi stary album z rodzinnymi zdjęciami lub robimy seans dawnych przeźroczy, powraca do nas historia powstawania tych fotografii. Dla dorosłych pamiętających utrwalone na nich czasy jest to wyprawa w lata młodości. W oczach dzieci to opowieść, która niczym bajka stanowi nieomal fantastyczną, wielce tajemniczą podróż do prehistorii.

Dziś, by zrobić zdjęcie, wystarczy przecież wybrać tylko opcję w telefonie komórkowym i nacisnąć przycisk. Trudno młodym pojąć, że kiedyś był to proces o wiele bardziej skomplikowany.
 

Zdjęcia dla każdego

Od wynalezienia fotografii zdjęcia rodzinne stanowią podstawą domowej kolekcji wspomnień. Najpierw był to przywilej nielicznych, jednak w drugiej połowie XX w. zdjęcia stały się powszechnie dostępne, a aparat fotograficzny jednym z popularniejszych sprzętów w wielu domach.

Początkowo wykonywano wyłącznie fotografie czarno-białe, choć technologia filmu barwnego znana jest już od lat 40. XX w. W Polsce zdjęcia kolorowe rozpowszechniły się dopiero w latach 70. ubiegłego wieku. Dostępne wówczas były filmy produkcji polskiej, lecz największą popularnością cieszyły się wyroby marki ORWO produkowane w NRD (Niemcy Wschodnie), pomimo iż pozostawiały sporo do życzenia pod względem jakości i trwałości barw.

Utrwalanie świata w fotograficznych kadrach stało się wtedy pasją wielu osób. Dziś robienie zdjęć to codzienność, a profesjonalna fotografia stanowi hobby sporej grupy młodszych i starszych pasjonatów, korzystających z najnowszych wynalazków technicznych.
 

Dawna technika

Warto przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno temu technika wykonywania i wywoływania zdjęć była zupełnie inna niż dzisiaj. Współczesne zdjęcia cyfrowe zapisuje się w postaci plików. Można je oczywiście „wywołać”, czyli wydrukować, celem uzyskania odbitek na papierze, ale na ogół ich zbiory pozostają one zarchiwizowane w wersji elektronicznej. Zbiory takich zdjęć zapisujemy na dyskach pamięci urządzeń, na dyskach zewnętrznych lub w modnej od pewnego czasu „chmurze”. Wiele fotografii szybko publikujemy w sieci na portalach społecznościowych, pokazując je znajomym (i nieznajomym). W ten sposób rozchodzą się one po świecie w bardzo wielu „kopiach”, czyli odsłonach.

Wcześniej zdjęcia robiono na specjalnej, światłoczułej kliszy, a przeciętny film liczył około 24 lub 36 klatek. Z racji tego ograniczenia fotograf starał się przemyśleć każde ujęcie. To zupełnie odmiennie niż dzisiaj, gdy można wykonać dowolną liczbę zdjęć, a ograniczeniem pozostaje jedynie – i tak zwykle dość obszerna – pamięć urządzenia.
 

Zdjęcie wypracowane decyzjami

Niegdyś, by wykonać dobre zdjęcie, trzeba było trochę się natrudzić. Należało bowiem – w zależności od oświetlenia – prawidłowo ustawić przesłonę aparatu fotograficznego i czas migawki. W zależności od wartości tych parametrów to samo ujęcie mogło wyglądać zupełnie inaczej. Teraz w ustawieniach pomaga człowiekowi elektronika, a w popularnych aparatach regulowane są one automatycznie.

Jeśli ktoś interesował się robieniem zdjęć ponad przeciętną, wspaniałe możliwości dawały dodatkowe obiektywy, które wymieniało się, mocując do korpusu aparatu. Do wyboru były obiektywy standardowe, szerokokątne albo teleobiektywy. Wszystko w zależności od sposobu, w jaki chcieliśmy dany obiekt uchwycić, biorąc pod uwagę wszelkie ograniczenia i uwarunkowania. Do dziś łatwo zaobserwować profesjonalnych fotografów obwieszonych tego rodzaju sprzętem.
 

Aparat obiektem marzeń

Niemalże tajemną wiedzą o robieniu zdjęć rodzice dzielili się z dziećmi, które bardzo to interesowało. Aparat fotograficzny był często wymarzonym prezentem urodzinowym lub bożonarodzeniowym. Cała procedura wykonania, a potem wywołania fotografii, zajmowała sporo czasu. Stanowiła rodzaj rytuału, będącego pretekstem do wspólnych działań, wymiany i poszerzania wiedzy w ramach zainteresowań.

Ukończoną kliszę filmową ze zdjęciami można było wywołać w zakładzie fotograficznym, ale wielu pasjonatów wywoływało je samemu. Były to zdjęcia czarno-białe, bo technologia wywoływania filmów kolorowych to już historia bardziej skomplikowana.
 

Tajemniczy proces

Samo wykonywanie odbitek było osobną, długotrwałą procedurą, w której uczestniczyła niekiedy cała rodzina. Dla dzieci była to wielka, tajemnicza atrakcja, związana z niesamowitą atmosferą i mnóstwem rekwizytów.

Potrzebna była ciemnia, za którą mogła posłużyć łazienka, kuchnia lub piwnica. Dopuszczalne były tylko czerwone lampy, by nie prześwietlić klisz, sporych rozmiarów powiększalnik, specjalny papier do naświetlania oraz płynne odczynniki i kuwety, w których wywoływano i utrwalano zdjęcia na papierze. I jeszcze suszarka oraz gilotyna do przycinania zdjęć (stare fotografie mają często charakterystycznie postrzępione krawędzie).

Kulminacyjnym momentem procesu było stopniowe pojawianie się konkretnych kształtów na pozornie wciąż niby tylko białej powierzchni naświetlonego papieru. Po chwili rozpoznać można było postacie, sprzęty, rośliny, zwierzęta i inne detale. Zjawisko zupełnie magiczne – fotografia rodziła się na naszych oczach.
 

Bez opisu ani rusz

Wywołane, odpowiednio przycięte odbitki podpisywało się na odwrocie. Część wybierano i wklejano do albumów o najczęściej ciemnych, tekturowych kartach. Tam znów je podpisywano – zwykle białym tuszem, ładnie kaligrafując litery.

O ile robieniem zdjęć zajmowali się niegdyś głównie mężczyźni, w albumach na ogół opisywały je kobiety. Fotografie te stanowiły cenne świadectwo czasów oglądane potem w gronie bliskich i znajomych.

Na pewno niejeden taki album sami mamy do dziś w domach. Jest on bezcenną pamiątką rodzinną. O ile zdjęcia zostały podpisane i odatowane, a przedstawione miejsca i osoby jasno nazwane, o tyle ich oglądanie przez pokolenia niesie ze sobą dodatkowe walory poznawcze.
 

Epoka slajdów

W pewnym okresie bardzo popularne stało się robienie tzw. slajdów. Sama technika ich wykonywania i wyświetlania znana była już wcześniej. Służyła na przykład do oglądania bajek utrwalonych na rolkach filmowych w pojedynczych, przewijanych kadrach. Jednak szersza moda na nie przyszła dopiero w latach 70. XX wieku.

Epoka slajdów wiąże się z odmiennym sposobem oglądania niż w przypadku tradycyjnych zdjęć na papierze. To właśnie wyświetlanie przez rzutnik na ekran.

Niestety slajdy okazały się technologią nietrwałą. Wiele materiałów uległo zniszczeniu, klisze zblakły albo się rozpadły. Kto nie zdążył wykonać z nich tradycyjnych odbitek, utracił niejedną piękną rodzinną pamiątkę.
 

Scaleni wokół zdjęć

Dawniej rodzina gromadziła się przy fotograficznych albumach. Kiedy indziej oglądano pojedyncze zdjęcia krążące z rąk do rąk. W epoce slajdów wyświetlano je na ekranie bądź na białej ścianie. Każdy, siedząc wygodnie, widział i wiedział wszystko.

Mimo zmian technologicznych dziś jest podobnie. Różnica polega na tym, że zdjęcia w gronie rodziny i znajomych oglądamy na ekranach telefonów bądź laptopów albo – jeszcze wygodniej – na ekranach dużych telewizorów, do których podłączamy nośniki pamięci.

Każda z tych form jest wspaniałą okazją do poznania historii rodziny, dalekich i bliskich krewnych. Tworzy sposobność do spotkań, podjęcia rozmów, wyrażania zdań czy komentarzy. To zarazem znakomita szansa po temu, aby… powstały kolejne wyjątkowe zdjęcia!
 
Autor jest dziennikarzem i grafikiem od wielu lat związanym ze środowiskiem twórców komiksu. Pisze scenariusze komiksów historycznych, będąc również ich wydawcą. Pracuje na stanowisku sekretarza redakcji portalu Polskie Forum Rodziców. Prywatnie ojciec dwójki nastolatków.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar