Czy nadchodzi epidemia samotności?

resting 235665 1280prof. Michał A. Michalski  

Choć na pierwszym planie dyskusji i doniesień prasowych z ostatnich miesięcy dominuje pandemia koronawirusa, to nie należy zapominać o innej pladze, która o wiele wcześniej zaczęła nękać naszą cywilizację. Chodzi o rozwijającą się w ostatnich latach, szczególnie na Zachodzie, samotność, o której coraz częściej pisze i mówi się właśnie w kontekście epidemii.

O tym, że problem nie jest błahy, niech świadczy fakt powołania w 2018 roku w Wielkiej Brytanii stanowiska ministra ds. samotności. W raporcie brytyjskiej Komisji ds. Samotności z roku 2017, poświęconym temu zjawisku, czytamy między innymi, że ponad 9 milionów dorosłych często albo przez cały czas czuje się samotnymi. Gdy chodzi o osoby w wieku powyżej 65 lat, to dla 3.6 miliona takich osób telewizor jest głównym towarzyszem codzienności. Co ciekawe, ponad połowa (52%) rodziców miała problem z samotnością, a do takiego samopoczucia w ciągu ostatnich siedmiu dni przyznawało się 21% osób z tej grupy. Gdy chodzi o niektóre skutki tego zjawiska, raport stwierdza, że słabe więzi społeczne są tak samo szkodliwe dla zdrowia jak wypalenie piętnastu papierosów dziennie. Szacunkowy koszt, który ponoszą pracodawcy w związku z epidemią samotności to 2.5 miliarda funtów rocznie… 

Jeśli chodzi o trendy z jakimi mamy do czynienia w Polsce, to dostępne dane GUS-u, dotyczące prognozowanej liczby jednoosobowych gospodarstw domowych w roku 2050, ujawniają, że będzie ona wzrastać. Dane już pokazują, że dziś około trzydzieści procent polskich mieszkań i domów jest zamieszkiwanych przez (tylko) jedną osobę. Równolegle warto zwrócić uwagę na to, że odsetek domów – chciałoby się rzec rodzinnych – w których nie mieszkają dzieci w roku 2016 wynosił 68%, a w roku 2050 szacowany jest na 75%. 

Oznacza to, że coraz częściej statystycznie żyjemy i będziemy żyć sami, i coraz częściej dopada i będzie dopadać nas samotność. Oczywiście ta ostatnia jest problemem złożonym, co oznacza, że fizyczna obecność drugiej osoby nie musi automatycznie chronić przed samotnością. Niemniej jest jakiś – moim zdaniem – ważny związek między zjawiskami, które przedstawiłem powyżej…

Zastanawiając się nad tym przygnębiającym obrazem wyłaniającym się z badań należy zaznaczyć, że dotyczy on okresu przed pandemią. Z tego, co już wiemy – chociażby ze względu na bezprecedensową izolację milionów, a w skali świata miliardów osób, statystyki dotyczące samotności zapewne posuną się dalej w niepożądanym kierunku. Pełnego obrazu oczywiście dziś jeszcze nie mamy, ale już warto przynajmniej zastanawiać się, co chcemy z tym zrobić...

W jakiś przedziwny i paradoksalny sposób pandemia mówi nam każdego dnia o znaczeniu relacji, które jako jedyne mogą być szczęściodajne i życiodajne w długiej perspektywie. Przedmioty, dyplomy czy awanse potrafią oczywiście cieszyć, ale nie są w stanie napełnić nas taką radością jak pewność, że jest ktoś, kto o mnie myśli, zna mnie, i pomimo wszystko, kocha (albo przynajmniej lubi)!

I nawet, gdyby jedyną lekcją z tego trudnego czasu, jaką mielibyśmy wyciągnąć, było odkrycie skarbu jakim są żywe relacje małżeńskie i rodzinne, to i tak byłoby wspaniale. Jeśli naprawdę postawimy je na początku hierarchii naszych spraw, to wygramy w tym trudnym czasie, a także w obliczu epidemii samotności.

O tą ostatnią ktoś może zapytać, czy ona rzeczywiście się zbliża… Niestety nie - ona już tu jest…


Autor jest prezesem Fundacji Instytut Wiedzy o Rodzinie i Społeczeństwie (wydawcy PFR), kulturoznawcą, etykiem gospodarczym, badaczem współzależności między kulturą, rodziną i gospodarką, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, tatą pięciorga dzieci.

Zdjęcie: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar