Dlaczego dzisiaj u dzieci emocje są tak ważne?

child 1548229 1280dr Sabina Zalewska

W głowie się nie mieści -  to film, który powinien obejrzeć każdy rodzic ze swoim dzieckiem. To niezwykła przygoda prowadząca przez umysł dorastającej dziewczynki, a tym samym ciekawa lekcja o emocjach i o tym, co i jak na nas wpływa. Radość, smutek, gniew, odraza i strach – to one, w myśl teorii Paula Ekmana, wybitnego psychologa, odpowiadają za nasze stany emocjonalne i samopoczucie. Każda z nich jest potrzebna, abyśmy byli bezpieczni.

Powinniśmy pamiętać, że emocje są nieodłącznym elementem codziennego doświadczenia każdego człowieka, zwłaszcza młodego. W ciągu jednego dnia możemy odczuwać smutek, radość, złość, a także gniew. Emocje są nierozerwalnie związane z życiem społecznym, relacjami i kontaktami z innymi ludźmi. Są nierozerwalną częścią naszych dzieci. Dlaczego jednak boimy się ich, nie rozumiemy, nie potrafimy rozładować?

Klasyczna scenka na placu zabaw, powtarzająca się prawie wszędzie: rodzic siedzący na ławeczce i obserwujący swoje dzieci. Jednak co chwilę słyszymy, jak krzyczy na dzieci z powodu, że: biegają, hałasują, brudzą się, bawią z tym, kim nie powinny lub płaczą po upadku... I zaraz nasuwa się pytanie: a cóż te dzieci mają robić? To jest właśnie laboratorium radzenia sobie z emocjami. Laboratorium życia. A rodzic zamiast pozwolić im się uczyć, chce, by zachowywały się jak dorośli, odpowiedzialnie.

Należy pamiętać, że wszystkie emocje są tak samo ważne i nie można dzielić ich na dobre i złe. Emocje występujące w rodzinie informują o zaspokajaniu bądź niezaspokajaniu potrzeb. Ich akceptacja wpływa na sposób radzenia sobie z nimi, dlatego istotne jest, aby rodzice przyjmowali wszystkie emocje, jakich doświadcza ich dziecko, zaś odnosili się jedynie do zachowań, które np. naruszają przyjęte granice. Komunikowali dziecku, że rozumieją, iż czuje złość z powodu zniszczonej pracy plastycznej; nie zgadzają się jednak na to, aby bił siostrę. Emocje determinują zachowania. I to właśnie zachowania powinny podlegać kontroli, a nie emocje. To jedna z podstawowych zasad w wychowaniu.

Dzieci i młodzież dzisiaj stosują kilka technik radzenia sobie z emocjami, aby spełnić oczekiwania rodziców. Takie mechanizmy obronne są nieskuteczne i tylko pogłębiają problem. Ich wypieranie nie sprawi, że one znikną, bo najczęściej kumulują się i dają o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie, zupełnie niezrozumiałym dla dorosłych. Tłumienie problemów prowadzi do powstawania w ciele napięć, które wpływają na przytępienie odczuwania wszystkich emocji – nawet tych przyjemnych. Natomiast nadmierne kontrolowanie, np. złości, wykorzystuje ogromne zasoby energii psychicznej – im większa kontrola, tym bardziej przeciążone zasoby mentalne. A to prowadzi z kolei do utraty kontroli i nieoczekiwanego wybuchu. To co dzieje się obecnie w naszych dzieciach, to jedna wieka karuzela z emocjami. Jedynie akceptacja wszystkich emocji, nazywanie ich i stwarzanie przestrzeni do ich przeżywania, stanowi konstruktywny sposób radzenia sobie nimi.

Warto, by rodzic dbał o relację w rodzinie, okazywał dziecku emocjonalne wsparcie poprzez np. przytulenie czy bliskość, uczył dziecko rozróżniania i nazywania emocji, pokazywał konstruktywne sposoby wyrażania emocji, pamiętał, że dziecko uczy się poprzez naśladownictwo i zaobserwował, jak sam radzi sobie z emocjami, pokazywał dziecku, że nie należy obawiać się emocji, ponieważ wszystkie one są potrzebne człowiekowi.

Agnieszka Scendo (psycholog, terapeuta) podkreśla, że to emocje pokazują, co dla nas ważne. I choć chcemy wierzyć, że kierujemy się przede wszystkim rozumem, to tak naprawdę emocje rozdają karty w naszym życiu. Lubimy więc, kiedy dzieci są wesołe, a trudno nam się pogodzić z tym, gdy są smutne czy złe. A przecież nie wszystko w życiu jest radosne. Utrata ukochanego zwierzątka czy bliskości przyjaciół, zmiana szkoły, domu lub pokoju czy trauma – to sytuacje, w których adekwatną odpowiedzią jest właśnie przeżycie smutku, złości bądź gniewu, a nie radości. Emocje te nie stanowią dla nas i dzieci zagrożenia, o ile je rozumiemy i nazywamy.


Autorka jest doktorem nauk społecznych, pedagogiem, psychologiem, mediatorem rodzinnym, terapeutą i trenerem Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców.


Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com

Fixed Bottom Toolbar