Jakie to trudne…
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Jakie to trudne…

dr Paulina Michalska

Początkowo chciałam napisać kolejny lekki, łatwy i przyjemny w czytaniu tekst. I taki też napiszę, ale nie dzisiaj. Dzisiaj jest mi ciężko. Nie potrafię nie podzielić się swoimi myślami z ostatnich dni. I choć wszyscy wolimy czytać o radości rodzicielstwa, lubimy pośmiać się, że inni też mają takie problemy jak my, że nie jesteśmy w tym sami, to dobrze wiemy, że inni też płaczą, przeżywają niewyobrażalne trudności i doświadczenia, i że my też takie mamy na „swoim koncie”.


Zmarło dziecko

W ostatnich dniach przeżywaliśmy śmierć dziecka naszych przyjaciół. Znamy się jak łyse konie, wiele razem przeżyliśmy, wiele nas łączy. Mimo to długo zastanawiałam się, czy w dzień śmierci (a była to śmierć nieoczekiwana) jechać do nich. No bo co niby miałabym im powiedzieć? Żadne słowa nie utulą żalu, jaki mają w sercu. To przeżycie tak bolesne i tak intymne, że wmawiałam sobie, że lepiej jest zostawić ich samych z tym cierpieniem, że moja obecność, słowa, gesty niczego nie zmienią, nie wrócą im życia ukochanej osoby. Biłam się z myślami jakiś czas. W końcu przyszło olśnienie: Przecież M. (mama zmarłego) przyjechałaby do mnie pierwsza, gdybym to ja była w takiej sytuacji. Zabrałaby po drodze naszą „grupę wsparcia” i stanęłyby w drzwiach nie oczekując niczego, tylko tego, by z nami być.


Trzeba z nimi być

I zrobiłam to. Zebrałyśmy się we trzy i pojechałyśmy do nich. Nic nie musiałyśmy mówić, tylko być. Czasem coś wtrąciłyśmy – zawsze zapewniając, że słuchamy i łączymy się w bólu, bo przecież nie rozumiemy, nie wiemy, jak to jest stracić tragicznie dziecko. Każda z nas przeszła swoje, każda straciła dziecko na innym etapie życia i w innych okolicznościach więc nie wiemy a tylko możemy się domyślać, wyobrażać sobie, co można w takiej sytuacji czuć.

Strach przed zmierzeniem się z tym spotkaniem zniknął. Pojawiły się zadania do wykonania, co we mnie osobiście sprawiło, że stanęłam twardo na nogach i przestałam płakać. Na chwilę wprawdzie ale zadziałało.


Intuicja i serce matki

Radziłam się koleżanki – psycholog specjalistki od strat dzieci, co robić, jak się zachowywać, bo nie wiedziałam czy intuicja dobrze mi podpowiada. I okazało się, że serce matki jest dobrym drogowskazem. Okazało się, że to, co zrobiłyśmy było najlepsze w tej sytuacji. Często rodzice po śmierci dziecka czują się niezaopiekowani, czują, że wszyscy omijają w rozmowach temat ich zmarłego dziecka, nie dają się im „wygadać”, wypłakać, udają, że tematu nie ma. A rodzice po śmierci dziecka chcą usłyszeć od nas: Słucham cię. Ważne jest dla mnie to, co czujesz, co się dzieje w twoim sercu, chcę żebyś płakał, jeśli chcesz – nie będę cię powstrzymywać. To jest to, co na samym początku możemy takim rodzicom dać od siebie – czas i uważne słuchanie. I to jest najwięcej.


Nie bójmy się

Wokół nas jest wiele rodzin, które straciły dzieci. Czy to przed narodzinami, czy po narodzinach. Myślę, że każdy z nas zna kogoś po stracie dziecka. Wszystkie te rodziny chciałyby, by w ich relacjach z najbliższymi, z przyjaciółmi nic się nie zmieniło. Że jeśli wcześniej dzielili z nimi swoje radości – tak samo chcieliby dzielić swoje smutki. Nie bójmy się więc wyciągnąć pomocnej dłoni do przyjaciół po stracie. Nie bójmy się, co mamy powiedzieć – oni sami zaczną rozmowę. Bądźmy uważni i delikatni – tak, jak byśmy chcieli w takiej sytuacji być potraktowani my sami. Ktoś może powiedzieć – dobrze. A może ci rodzice chcą być w takiej chwili sami, może nie chcą nikogo widzieć, z nikim rozmawiać. Tak! Tak też może być, ale jeśli nie zrobimy pierwszego kroku – nie dowiemy się tego. My, jadąc do tych naszych przyjaciół, ciągle powtarzałyśmy sobie, że najwyżej powiedzą, żebyśmy sobie poszli. I mieliby do tego pełne prawo, a my na pewno nie obraziłybyśmy się na nich. Stało się inaczej. I dla nich i dla nas było to bardzo ważne.

Nasza rola – przyjaciół nie skończyła się na jednym wieczorze czy nocy. To wsparcie będzie im potrzebne jeszcze bardzo, bardzo długo. Mam nadzieję, że nadal będą nas obdarzać takim zaufaniem, jak dotąd i że zawsze będą wiedzieć, że mogą na nas liczyć.

Zatem – odwagi. Tylko strach może nas powstrzymać.

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar