Rodzina, czyli (niewidzialne) serce gospodarki

Rodzina, czyli (niewidzialne) serce gospodarki

prof. Michał A. Michalski 

Gdy zastanawiamy się nad poszukiwaniem pomysłów na powiększanie dobrobytu lub recept na kryzysy gospodarcze, to pewnie najczęściej przychodzą nam na myśl debaty ekonomistów, premierów i prezydentów… Oficjalne spotkania, garnitury, limuzyny, piękne wnętrza i dyskusje o wskaźnikach, indeksach, start-upach i inwestycjach. To oczywiście ważny wymiar funkcjonowania gospodarki i w jakimś sensie potrzebny, którego nie mam zamiaru kwestionować.

Najważniejszy podmiot gospodarujący

Jedyny, a zarazem zasadniczy problem jaki dostrzegam, to że przy okazji tych spotkań w ogóle nie porusza się tematu kluczowego dla stabilności i bezpieczeństwa w sensie ekonomicznym.  Wiele mówi się o technologiach, kosztach pracy, podatkach, a prawie nic o najważniejszym podmiocie gospodarującym, jakim na skalę masową są gospodarstwa domowe. I co ważne, w większości prowadzone przez rodziców troszczących się i opiekujących swoim dziećmi.

Gdy myślimy o rodzinie, to na pierwszy plan wysuwają się takie kwestie, jak wychowanie, rodzicielstwo, relacje czy edukacja… W wymiarze ekonomicznym pojawia się niekiedy kwestia zarządzania budżetem domowym, czyli żeby starczyło „od pierwszego do pierwszego”, no i czasem temat kieszonkowego… I nikt raczej na co dzień nie zapuszcza się dalej w – intersujący skądinąd – labirynt ekonomii. Jest to z jakichś względów zrozumiałe, gdyż odkąd ekonomia zyskała miano „posępnej nauki” (w połowie XIX wieku) niewiele się zmieniło w kwestii atrakcyjności jej wizerunku…

Tym bardziej należy mówić, że wbrew temu, co mogą myśleć niektórzy ekonomiści, to właśnie rodzina jest podstawowym podmiotem gospodarującym, bez którego cała gospodarka nie mogłaby funkcjonować. Należy przy tym uczciwie stwierdzić, że można znaleźć – choć niełatwo – przedstawicieli ekonomii, którzy w taki sposób patrzą na rzeczywistość.

Największy dostawca usług socjalnych

Aby ukazać tę fundamentalną rolę rodziny warto chociażby zwrócić uwagę na to, co podkreśla włoski ekonomista Stefano Zamagni, że to właśnie rodzina jest od zawsze największym dostawcą usług socjalnych, które świadczone są nie pięć, ale siedem dni w tygodniu, i to nie rzadko nie osiem, lecz dwanaście, szesnaście, a nawet dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mówiąc inaczej, trudno byłoby sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby nagle rodzice zastrajkowali i… przestali robić to, co robią każdego dnia.

Państwo opiekuńcze nie przejęło obowiązków rodzin

Ta fundamentalnie ważna praca wydaje się być zapomniana, być może za sprawą szyldu „państwa opiekuńczego”, który od połowy XX wieku starał się przekonywać, że odtąd to właśnie organy państwa zatroszczą się o obywateli. Nic bardziej błędnego, o czym przekonuje inny badacz – Gøsta Esping-Andersen, który stwierdza, że „badacze państwa opiekuńczego często mylnie zakładają, że nowoczesne państwo opiekuńcze przejęło obowiązki opiekuńcze rodzin. Jeśli jednak przyjrzymy się bliżej dekadom powojennym, okaże się, że to założenie jest zasadniczo błędne w odniesieniu do wszystkich państw, jeśli zaś punktem odniesienia będą współczesne państwa opiekuńcze, będzie ono również błędne”. Obraz ten – tłumacząc, dlaczego rodzina stanowiąca serce gospodarki pozostaje właściwie niezauważana – dopełniają inni ekonomiści, tacy jak Joseph Stiglitz, Amartya Sen czy Jean-Paul Fitoussi. Piszą oni, że „wiele usług, świadczonych przez gospodarstwa domowe dla samych siebie, nie jest uwzględnianych w oficjalnych miarach dochodów i produkcji, chociaż stanowią ważny aspekt działalności gospodarczej”.

Niedoceniony temat

Rozwijanie tego wątku właściwie dopiero się rozpoczęło, a ramy artykułu już zostały wypełnione. Postaram się do niego wrócić, przy kolejnej okazji, gdyż temat jest szalenie ważny, a zarazem ogromnie niedoceniony…, ale tak to już pewnie bywa w świecie, w którym wytrwała, spokojna i wykonywana każdego dnia bez rozgłosu praca miliardów rodziców wydaje się nieobecna...

I trudno tu nie powrócić do przywołanej w tytule analogii… serca też nie widać, ale żyjemy dlatego, że bije!

Autor jest prezesem Fundacji Instytut Wiedzy o Rodzinie i Społeczeństwie (wydawcy PFR), kulturoznawcą, etykiem gospodarczym, badaczem współzależności między kulturą, rodziną i gospodarką, profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, tatą pięciorga dzieci.

Zdjęcie: Pixabay.com

Fixed Bottom Toolbar