Dzieci, miliony, foteliki i policja – czyli „heheszki” matek wielodzietnych
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Dzieci, miliony, foteliki i policja – czyli „heheszki” matek wielodzietnych

dr Paulina Michalska

Pisałam już wiele razy o dobrodziejstwach „grup wsparcia” dla matek wielodzietnych. Dla tych, którzy czytają mój tekst pierwszy raz – to taka grupa bliskich znajomych, które spotykają się raz na miesiąc, by razem wyjść do kawiarni, poplotkować, wesprzeć się duchowo.


Pogaduszki pod szkołą

Bywa tak, że „grupa wsparcia” nie jest w stanie umówić się w danym miesiącu. Jedna ma jakiś małżeński wyjazd (reszta zawsze wtedy wzdycha melancholijnie), inna jakiś zabieg w szpitalu, jeszcze inna ma „wyjechanego” męża (czyt. w delegacji), a opiekunki do ich wioski jakoś nie dojeżdżają. Co zrobić? Żyć trzeba.

Pozostają więc „heheszki” (podśmiewanie się, żartowanie z kogoś lub czegoś, tu czyt. zabawne pogaduszki) pod szkołą. W okrojonym składzie, nie zawsze wszystkie na raz, ale jakaś namiastka jest.
 
870 women 4369013 1280


Wszystkie wdzięczne tematy

Na pewno znacie te klimaty. Mamy taką niepisaną zasadę, że nie marudzimy albo chociaż staramy się nie marudzić. Jeśli już mamy dość czegoś, to mówimy to z uśmiechem, obracając sprawę w żart. Bardzo wdzięcznym tematem są oczywiście dzieci albo mąż albo śmieszne historie ze sklepu albo tramwaju czy innego miejsca, w którym zostałyśmy zaczepione z racji naszej wielodzietności. Mówię wam – boki zrywać.

Słyszałyśmy już historię przewożenia jakiegoś silnika w walizce w samolocie przez jednego z mężów, wpadki sklepowe typu: podpaski rozmiar XXL – poporodowe zamiast zwykłych, no i nagminne wysyłanie zdjęć konkretnego produktu, żeby była jasność, że kupi to, co potrzebujemy na 100 procent.
 
870 selfie 931908 1280

Były też historie, gdy mąż nie odebrał dziecka z przedszkola albo odjechał z jego tornistrem. No i kraksy samochodowe i wszelkiej maści stłuczki oraz to, jak o tym powiedzieć mężowi.

Nie raz widziałyśmy rozbijane reflektory o poręcz przy schodach do szkoły, gdy jakaś mama próbowała wycofać auto i wyjechać przez bramę. Pocieszałyśmy ją wtedy, że reflektory do tego modelu auta nie są wcale takie drogie. Wiedziałyśmy to z autopsji. Prawie każda z nas na tej poręczy coś stłukła albo chociaż wgniotła. Znałyśmy ceny reflektorów do różnych modeli aut, jeden z ojców z naszej szkoły usuwał wgniecenia taką „odsysaczką”, czy jak to się nazywa. Temat ogarnięty.


Przeliczanie dzieci na miliony

 
870 pexels anastasia shuraeva 7671246
 
Jednak najlepsze są opowieści o zaczepkach ludzi. Kocham je. Zaczęłam mieć w nosie, co kto sobie myśli na mój temat, a na temat mojej wielodzietności już szczególnie, więc zasadniczo reaguję śmiechem. Niech nie mówią, że te matki wielodzietne to jakieś osoby przewrażliwione na swoim punkcie.

Na pytanie zdziwionej pani na ryneczku (czy targowisku, jak kto woli): „To (ma na myśli pięcioro dzieci) wszystko pani?” Odpowiadam: „Nie! Połowa męża”, albo jak mam jeszcze lepszy humor to mówię: „Tak. Na razie tak”.
- O! To chyba mąż musi zarabiać miliony?
- O! Kochana Pani! Już nie mamy ich gdzie upychać. No, mówię pani! Im więcej tych dzieci tym więcej tych milionów!
 

Foteliki i policja

 
870 child 85321 1280
 
Do niedawna mieszkała w naszym „fyrtlu” (po poznańsku okolica) koleżanka z mężem i sześciorgiem (wtedy) dzieci. Wyprowadzili się na południe kraju i tam teraz wzbudzają sensacje.
 
Pamiętam, jak opowiadała nam kiedyś, że zatrzymał ją policjant. Jakaś rutynowa kontrola, czy coś takiego. Ona posłusznie zatrzymała auto. Policjant zajrzał do środka i zamarł! Pobiegł po swojego kolegę z radiowozu i zapytał tę naszą koleżankę, czy mogą sobie zrobić zdjęcie i czy otworzy drzwi auta.

Pewnie zastanawiacie się, co było takiego ciekawego? Otóż pan nigdy w życiu nie widział sześciu fotelików wpiętych w jednym aucie i nie było to auto żadnego prywatnego przedszkola!

Koleżanka zrobiła panom tę przyjemność, nawet to ona zrobiła im te zdjęcia i odjechała bez sprawdzenia nawet prawa jazdy.


Włoskie odliczanie

 
840 pexels kampus production 8813513
 
Zrywałyśmy boki, gdy innym razem opowiadała nam o wakacjach we Włoszech. Pojechali wtedy z tą szóstką chyba na tydzień, czy dwa. Po powrocie wszystkie zebrane pod szkołą mamy z zapartym tchem czekały na opowieści o gorących piaskach, lodach i leniuchowaniu. Przyjechała! Dzieciaki odprowadzone, można poplotkować. No to pytamy: „Jak było? Jak było? Opowiadaj”.

- Co tu dużo opowiadać. Cały wyjazd liczyłam do sześciu. Wiecie! Mnóstwo ludzi, fale a ja tylko w kółko: 1,2,3,4,5,6. Ufff… Wszyscy są. Za pięć minut: 1,2,3,4,5… O matko! Gdzie jest szóste? O, jest przy mojej nodze. I tak kilka godzin dziennie. Tak, że dziewczyny. Mówię wam, wypoczęłam, jak się patrzy!


Dobre myśli wielodzietnych matek

 
870 pexels hannah nelson 1037989
 
Kochane mamy wielodzietne. Nie unikajcie „heheszek” pod szkołą. To naprawdę działa jak dobra terapia. Uśmiechajcie się do ludzi, którzy zaczepiają was i pytają o waszą wielodzietność. Bądźcie dobrej myśli, bo po co być złej.

Pomyślcie, że w Poznaniu są takie matki – wariatki, które właśnie w ten sposób podchodzą do życia, a jestem pewna, że i w waszych miastach i wsiach też są takie.

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.
 
CZYTAJ TAKŻE:
 

Zdjęcia: Pixabay.com, Pexels.com
 
Fixed Bottom Toolbar