Czy obiad jest najważniejszy?
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Czy obiad jest najważniejszy?

Agnieszka Dubiel
 
Co jest najważniejszą sprawą w życiu rodzinnym? Sądząc po częstotliwości pytań zadawanych na dany temat, to z pewnością obiad. Jest to zdecydowanie pierwsza rzecz, jaka interesuje wracających do domu.
 

Posiłek, który łagodzi emocje

- Co na obiad? – rozlega się na cały dom, tuż po zamknięciu drzwi. Wypowiedziane na jednym oddechu z szybkim przywitaniem.
Wydaje się to zrozumiałe, że po całym dniu trudów i wyrzeczeń wraca człowiek do domu, w którym ktoś go oczekuje, i to jeszcze z ciepłym posiłkiem. Będzie mógł rzucić z siebie cały bagaż emocji, będzie mógł poczuć się swobodniej, odetchnąć trochę po przeżyciu wszystkich niebezpieczeństw świata zewnętrznego.
 

Zachowuj się jak należy

Najpierw jednak musi umyć ręce. I pomóc przy nakrywaniu. Nastawić wodę na herbatę, rozejrzeć się po domu, kogo jeszcze można zawołać. Potem zaś, siedząc już na swoim miejscu, musi zachowywać się jak należy, nie obrażać rodzeństwa, łokcie trzymać poza stołem, cierpliwie czekać na swoją kolej oraz nakładając pamiętać o wszystkich, którzy jeszcze nie jedli. Najwyraźniej rodzice wykorzystują każdą okazję, by człowieka trochę wychować, a wspólny obiad zdarza się wyjątkowo często. Niemal codziennie więc ćwiczy się słuchanie innych, opowiadanie o sobie, powstrzymywanie się od mówienia z pełnymi ustami i milion jeszcze zachowań, które wchodzą w człowieka same, jakby nieświadomie.
 
Wspólny obiad daje jednak również dzieciom pole do działania. Pomijając oczywisty fakt pomocy w przygotowaniu czy posprzątaniu ze stołu, dzieci mogą się jednoczyć w kwestii obiadu, a nawet zawierać sojusze. Wiadomo przecież, że nie wszystko, co mama ugotuje, nadaje się do jedzenia.
 

Emocje wokół menu

Mama czasem na przykład uprze się, że dzieci powinny jeść niektóre warzywa. Zawsze można wtedy zgodnie, z tym rodzeństwem, które także jadło coś w szkole, trzymać się na stanowisku, że w zupie szkolnej też były warzywa i dziecko już nie musi powtarzać podobnych tortur przy rodzinnym stole. Można też wpływać na domowe menu, choć tu niestety czasem pojawiają się konflikty w podgrupach. Wtedy pozostaje niezmiennie prosić o makaron z sosem pomidorowym, na to na pewno znajdą się chętni.
 
Kiedyś spotkałam kobietę, która stwierdziła, że gdy zaczyna rozmyślać nad tym, co zrobić na obiad, to znak, że trzeba skrócić urlop i wracać do pracy. U nas nie ma tak łatwo. Urlop nie urlop, zawsze powód do narzekania na jedzenie się znajdzie, choć oczywiście nie zawsze wszyscy narzekają jednocześnie. Znajoma rodzina natomiast znalazła taki sposób na rozwiązanie tego problemu, że wywiesiła na lodówce kartkę, na której wypisywane są komisyjnie wszystkie ulubione dania rodziny. I kiedy nie wiedzą już, co przygotować danego dnia, sięgają po tę przydatną ściągę. I wszyscy są zadowoleni!
 
W innej rodzinie mama wielodzietna stara się raz w tygodniu przygotować ulubioną potrawę któregoś z domowników. Mówi, że wszystko idzie świetnie, dopóki nie przyjdzie kolej na średnią córkę.
- Ona twierdzi, że nie ma czegoś, co by specjalnie lubiła. Po prostu wszystko jej pasuje, ale nic nie wzbudza entuzjazmu.
Troskliwa mama ma więc kłopot, żeby dziecku umilić życie.
 

Spotkanie przy wspólnym stole

Bo to jest prawda, że chociaż podstawową funkcją wspólnego obiadu jest nakarmienie domowników, służy on jeszcze do dużo bardziej wyszukanych celów. Przy jego pomocy można więc na przykład kogoś ucieszyć i trochę mu dogodzić. Poprawić mu dzień przez to, że poczuł się ważny.
 
Wspólny stół jednak to nie tylko przestrzeń spotkania, ale i konfrontacji. To miejsce, gdzie można wyrzucić z siebie różne żale, pokłócić się z rodzeństwem. Ale także opowiedzieć o sporach zasłyszanych na zewnątrz, podyskutować nad dziwną naturą tego świata. Coś komuś wyjaśnić, z kimś się pospierać. Grunt, żeby odchodzić niepokłóconym, żeby następnego dnia znów móc razem zasiąść.
 
Co by było, gdyby w domu zabrakło obiadu? Głód, to pewne. Ale oprócz tego wielka pustka, której nie da się wypełnić rozmowami nad ciasteczkiem. Ta świadomość stanowi jakąś pamiątkę po licznych pokolenia naszych wspólnych przodków. To dzięki nim dzisiaj wiemy, że wspólne zasiadanie do stołu stanowi najbardziej podstawową potrzebę człowieka. Z jakiegoś powodu chcemy, żeby osoby siedzące przy ognisku zaprosiły zdrożonego wędrowca do swego kręgu i poczęstowały zupą z kociołka. Żeby zapytały, skąd przyszedł i co go po drodze spotkało, a na koniec jeszcze pochwalił smak potrawy. Naprawdę, od wieków nic się nie zmienia, przynajmniej w kwestii obiadu.
 
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar