Kilka minut przed zaśnięciem…
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Kilka minut przed zaśnięciem…

Agnieszka Dubiel
 
Jest taka pora w ciągu dnia, kiedy wszystko się zmienia. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ryczące tygrysy, roznoszące cały dom w drobny mak, nagle stają się cichymi kotkami ziewającymi rozkosznie i przeciągającymi się w pręgowanych piżamkach. Kociaki chcą się przytulać i mościć w ciepłej pościeli. Zasłaniamy im okna, zapalamy lampki, rozkładamy kołderki. Z kątów dziecięcego pokoju wysuwają się drobne postacie, które za chwile staną się bohaterami piosenek. Gdzieś zza okna nadlatują ciche melodie. Wszystko się zmienia.
 

Mama śpiewa zawijasy

- Mamo, zaśpiewaj mi kołysankę – prosiłam dawno temu, gdy to ja jeszcze byłam kotkiem w pościeli. Chwilę później spod łóżka wychodził król i jego paź, i królewna, którą wszyscy kochali. Przysiadali na chwilkę na półce, póki jeszcze mogli, bo za chwilę mieli zniknąć w paszczach kota, psa i myszki, a mnie miało nie być ich żal. Na drugim końcu łóżeczka natomiast małe ptaszki grymasiły w swoim gniazdku, prosząc o gwiazdki, po jednej dla każdego. Na tym kończył się repertuar. Musiał być jednak zaczarowany, bo usypiał mnie niezawodnie. I naprawdę nie szkodzi, że po latach odkryłam, iż wyjątkowe zawijasy linii melodycznej wcale nie były wymyślone przez kompozytora, tylko przez śpiewającą mamę.
 
Czas kołysanek jest naprawdę wyjątkowy. W takim momencie wcale nie szkodzą dziwne wariacje na temat oryginalnej melodii. Dziecko i tak się uspokoi i zacznie ziewać. Moja koleżanka-pianistka opowiadała mi kiedyś, że jej mama śpiewając naprawdę strasznie fałszowała. I ona, uzdolniona muzycznie, doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Ale wiesz – dodawała – jakoś nie zniszczyło mi to słuchu muzycznego. Teraz nawet na skrzypcach grać potrafię.
Widocznie nerwów też jej ten fakt nie nadwyrężył.
 

Jak wszystkie piosenki stały się kołysankami

Ta chwila wieczorna, gdy wszystko się zmienia, potrafi wydobyć z matki najbardziej zapomniane melodie. Kiedyś, gdy jeszcze Panna T. była malutka i ledwo mówiła, ale potrzebowała dużo czasu, by się wyciszyć i zasnąć, prosiła po swojemu o kolejne piosenki:
- Hau, hau...
- O piesku?
- Tak.
- Czy ja znam kołysankę o piesku? Może „Pieski małe dwa…”
- Kum, kum.
- O żabce? „Była sobie żabka mała re re kum kum, która mamy nie słuchała, re re kum kum bęc…”. O wietrze? „A ja mam swoją gitarę, spodnie wytarte i buty stare, wiatry niosą mnie…” Cztery słonie, zielone słonie…
W ten sposób wszystkie znane mi piosenki stały się kołysankami. Wystarczyło je zaśpiewać w odpowiednim czasie i już czar działał. Tak się składa, że nawet piosenka o stokrotce, która poszła w dal za harcerzem, śpiewana przed południem jest dziarską melodią zachęcająca do wędrówek, a tuż przed zaśnięciem okazuje się zadumaną refleksją nad przemijaniem.
 

Tygrysia skóra na wieszaku

Czasem wieczorny nastrój zmienia nawet dziesięciolatka w malutkiego kociaka spragnionego kołysanek. Pręży się i mruczy w swoim łóżku, prosi, by go pogłaskać po plecach lub potrzymać za łapkę. Najbardziej lubi, gdy zaśpiewa mu się „Włóczykije, włóczykije, jak się wam na świecie żyje?”. Bo oto Chłopczyk J. opuszcza bezpieczne łóżko i rusza w daleki świat, wyposażony jedynie w namiot i organki. Bywa też, że dziesięciolatek przypomina sobie, że jest już za stary na kołysanki. Wtedy prosi o zagadki, które w tym momencie mają spełnić podobną rolę: pomóc zostawić dziecku tygrysią skórę na wieszaku, by poczekała do rana na nowe harce. A przy okazji zatrzymać mamę chwilkę przy sobie…
 

Senna godzina miesza słowa

Moment przejścia między dniem a nocą ma naprawdę duży potencjał. Potrafi zmienić nastroszoną nastolatkę w miłą starszą siostrę. Ta sama, która przed chwilą szorstko domagała się, by opuścić jej pokój, teraz śpiewa o dzikich koniach i o morzu. Dziecko odbywa przy niej daleką szaloną podróż, a potem dziwi się tylko, że mama nie zna takich oczywistych melodii.
 
Bywa, że ta godzina miesza szyki i myli mamie słowa. Wtedy harcerka odjeżdżająca w dal nie macha już białą chusteczką. Śpiewającą mamę wyrywa z zamyślenia chichot córeczki.
- Co ja zaśpiewałam? – pytam zmieszana.
- Że harcerka machała białą sukienką –zaśmiewa się Panna H.
Wiem już, że od teraz będzie to jedyna obowiązująca wersja w naszym domu.
 

Chwila, która wydobywa melodie przeszłości

I tak trwa ta jedna jedyna chwila w ciągu dnia, która sięga daleko wstecz, do czasów naszego dzieciństwa, a pewnie także dzieciństwa naszych babć. Wydobywa z przeszłości melodie śpiewane kiedyś wszystkim maluchom przed zaśnięciem. Wywołuje bajkowe postacie. Przypomina o istnieniu małych kotków i o tym, że lubią one miło pomruczeć, gdy się je głaszcze. Pozwala im poczuć się ciepło i bezpiecznie, pomaga zacieśnić więzi z rodziną. Kołysze dzieci do snu, żeby mogły być pewne swego, stabilności tego świata i tego, że rano znów będą mogły szaleć jak tygrysy. Reszta dnia rządzi się przecież innymi prawami…
 
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar