Matka Polka wielodzietna. Urodzić w rajstopach
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Matka Polka wielodzietna. Urodzić w rajstopach

dr Paulina Michalska

Mam przyjaciółkę, która mówi na mnie Polka. Trochę od „Matki Polki”, a trochę od mojego imienia. Zdrobniale zwraca się do mnie Poleczko. Więc jako „Matka Polka” i „Matka Poleczka” wpadłam na pomysł, by trochę o tym naszym wielodzietnym życiu opowiedzieć.


Opowieści z humorem

Kiedyś, kiedy dzieci były malutkie, chodziłam raz po raz na spotkania „Klubu dla mam” przy naszej szkole i po każdym takim spotkaniu dzieliłam się niektórymi historiami z moim mężem. Stwierdził, że z naszych opowieści powstałaby całkiem niezła książka humorystyczna. Nawet zaczęłam się kiedyś do tego przymierzać.

Dziś dzieci mam więcej i więcej historii w związku z tym. Być może ktoś odnajdzie się we wszystkich tych sytuacjach, pomyśli, że „czytam mu w myślach”, a może stwierdzi, że są tak absurdalne, że aż niemożliwe i nie będzie chciał ich czytać? A może przeczyta je ktoś, kto zastanawia się, jak wygląda na co dzień życie wielodzietnych, bo nie zna takiej rodziny osobiście a bardzo chciałby taką stworzyć?

Do kogokolwiek to trafi – niech będzie z pożytkiem. Wszystko, o czym tu piszę jest prawdą i wydarzyło się w naszej rodzinie lub rodzinie naszych znajomych (też wielodzietnych).


Zaczynam od…

Na początek niech będą PORODY. Od tego zaczyna się życie każdej wielodzietnej rodziny.

Skoro nasz portal nazywa się Polskie Forum Rodziców to zakładam, że większość czytających go to matki, ojcowie.
Każda rodzina zaczyna się od porodu. Musi pojawić się dziecko, by małżonkowie stali się w pełni rodziną. Są oczywiście rodziny z adoptowanymi dziećmi i tutaj przygotowanie do „porodu” również trwa dziewięć miesięcy, ale jest to zgoła inny „poród” niż ten naturalny. Dziś będzie o takim naturalnym.


Opowiem ci swoją historię

Nie wiem, dlaczego, ale chyba mam w sobie coś takiego, co sprawia, że kobiety (również obce o dziwo!) opowiadają mi swoje historie porodów. Mam już całą kolekcję opowieści, które czasem wykorzystuję jako śmieszne anegdoty na spotkaniach towarzyskich. Mam pozwolenie tych osób, które to dotyczy więc nie czuję, żebym kogoś obgadywała. Zresztą nie wymieniam ich nigdy z imienia czy nazwiska.

Poród to oczywiście bardzo głębokie, czasem mistyczne wręcz przeżycie. Z tego zdajemy sobie sprawę. Rodzi się nowy człowiek – z naszej krwi i kości. I każdy z nas ma tego świadomość. Jednak zdarza się, że okoliczności przyjścia naszego potomka po pewnym czasie wydają nam się zabawne.


Poród w rajstopach na izbie przyjęć

Ta historia dopiero po latach wydaje nam się śmieszna. I rodzicom, którzy to przeżyli również. Był to chyba trzeci albo czwarty poród A. i J. Reszta dzieci w domu z opiekunką. Niedziela Palmowa, następnego dnia zamykano izbę przyjęć w tym szpitalu ze względu na planowany remont. Ale A. i J. bardzo chcieli tam rodzić, bo tam urodziły się wszystkie poprzednie ich dzieci. Tam się czuli jak u siebie. Pojechali, choć skurcze były niewielkie. Zbadali A. i odesłali do domu. To nie dzisiaj.

Minął prawie cały dzień i skurcze jakby się nasiliły. Pakują torbę i do auta. W aucie A. modli się „Żeby to było szybko, żebym nie musiała leżeć godzinami pod ktg…”. Jak poprosiła, tak się stało. Podczas wysiadania z auta odeszły jej wody więc na izbę wpadli w ostatniej chwili. Tak przynajmniej im się wydawało, bo pani położna obudzona w środku nocy była innego zdania. Szybkim spojrzeniem obrzuciła krzyczącą ze zdenerwowania A., która wcale nie wyglądała na „wieloródkę” i lakonicznym głosem wydała polecenie położenia się na kozetce, by mogła podłączyć ktg i zrobić badania, zebrać wywiad, etc.

A. kategorycznie odmówiła przekonując, że za chwilę urodzi i nie ma czasu na wyjaśnienia, że to jej kolejny poród i ona jest na 100% pewna, że to już. Cóż… kto był choć raz w takiej sytuacji ten wie, że nie ma co z panią położną dyskutować i to w środku nocy. A położna teraz właśnie skupiła się na ojcu dziecka i stwierdziła, że skoro chce być przy porodzie, to koniecznie musi założyć zielone wdzianko, które dostanie, jeśli tylko podąży za nią korytarzem w kierunku szatni. J., choć A. krzyczała, by nigdzie nie szedł, poszedł za panią, bo bardzo jednak chciał być przy narodzinach kolejnego potomka.

W tym czasie A. pozostawiona samej sobie urodziła w pozycji najbardziej dla niej wygodnej, czyli na stojąco tak, jak stała, czyli w sukience i rajstopach. Po kilku minutach przyszła pani położna z odpowiednio już ubranym ojcem dziecka i znudzonym głosem zapytała „Co pani tak krzyczy? Stało się coś?” Na co A. z dumą trzymając dziecko między kolanami odpowiedziała „Tak! Właśnie urodziłam!”.

Od A. i J. otrzymaliśmy tylko SMS z wiadomością: „A. właśnie sama odebrała poród na izbie przyjęć. Obie dziewczyny czują się dobrze”. Nie mogłam zasnąć po tej wiadomości jeszcze przez wiele godzin. Zastanawiałam się, co się tam działo? Byłam przerażona, bo sama miałam rodzić trzy miesiące później moje trzecie dziecko. Złośliwi radzili mi, bym kupując następne ciążowe rajstopy poszła do sklepu z „siatą pyrów”, żeby sprawdzić ich wytrzymałość na wypadek, gdyby i mnie miała spotkać taka historia.

Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar