Mlekiem płynące miesiące - o karmieniu piersią i podążaniu za potrzebami małego dziecka
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Mlekiem płynące miesiące - o karmieniu piersią i podążaniu za potrzebami małego dziecka

Agnieszka Dubiel
 
Najpiękniejszy moment w moim życiu jako matki obejmuje pierwsze dwie godziny po porodzie. To jest ten czas, gdy dostaje się swoje długo oczekiwane i ciężko wypracowane dziecko w ramiona, można je przytulić, przystawić do piersi i przez całe sto dwadzieścia minut nie zajmować się niczym innym. Mąż, siedząc na krzesełku, przysypia z lekka po wysiłku związanym z porodem, panie położne dają wreszcie matce święty spokój, a ona i tak ma obowiązek leżeć, więc nie czuje żadnych zranień czy dyskomfortu. Może całą sobą chłonąć nowego człowieka, a nowy człowiek zazwyczaj patrzy ufnie prosto w jej oczy. Samo szczęście.
 

Pokarm zawsze pod ręką

Potem następują długie miesiące mlekiem płynące. Miałam to ogromne szczęście, że całą piątkę mogłam wykarmić wyłącznie własnym pokarmem, który zawsze był pod ręką, w odpowiedniej ilości i temperaturze. Co więcej, gdybym dostała nagle zadanie nakarmienia niemowlaka mlekiem z paczki – miałabym całkiem spory problem, bo nigdy wcześniej tego nie robiłam. Nie wiem, które butelki są najlepsze ani czym się różni jeden smoczek od drugiego. Ominął mnie ten problem i jestem za to bardzo wdzięczna.
 

Pragnienia do spełnienia

Dzięki karmieniu piersią uczę się każdego swojego dziecka, jego potrzeb i zwyczajów. Jest to ten szczególny czas, gdy wszystkie radary mam nastawione na odbieranie sygnałów od malucha. Dzięki temu wiem, kiedy czegoś potrzebuje, kiedy jest niespokojne albo który pomruk oznacza zadowolenie. Uczę się wsłuchiwać i wpatrywać oraz odbierać sygnały nawet pośród tysiąca bodźców rozpraszających dochodzących głównie od starszych dzieci. Bardzo to pomaga w generalnym budowaniu więzi i podążaniu za potrzebami dziecka. Czasem, w gorszych chwilach, gdy już mnie złości kolejna zachcianka malucha, muszę przypominać sobie złotą zasadę, że „w pierwszym roku życia wszystkie pragnienia dziecka są jego potrzebami” – a więc jako takie domagają się spełnienia. Trudności w rozróżnianiu jednych od drugich zaczynają się trochę później.
 

Spać jak niemowlak

Z czasem odkrywam, zwłaszcza w obliczu czwartej czy piątej pociechy, że karmienie to także dla mnie okazja, by złapać chwilę wytchnienia. Po prostu muszę odłożyć wszystkie zajęcia i usiąść spokojnie. Bywa, że starsze dzieci wykorzystują ten moment, by przynieść książeczkę i umościć się wygodnie tuż obok. I dobrze. W przeciwnym razie nie usiadłabym z nimi przez cały dzień. W nocy natomiast nie muszę się zrywać, wyparzać, gotować, zalewać, mieszać i sprawdzać temperatury pokarmu. Wystarczy położyć się wygodniej i przytulić niemowlaczka. Potem można już spać we dwoje spokojnie jak… niemowlaki właśnie.
 

Zadowolony z kilku łyków mleka

Czy karmienie piersią bywa męczące? Nie bardziej niż wszystko, co się robi w pierwszych latach życia dziecka. Ale to jest właśnie ten specjalny czas, dany tylko kilka razy w życiu, by matka mogła cała być nastawiona na dziecko. By mogła w każdej chwili żyć jego życiem – i cieszyć się tym. Przy czwartym czy piątym dziecku człowiek już wie, jak krótkie są te chwile, jak szybko umykają. Przestaje być żal wieczornych wyjść czy samotnych wyjazdów, które przechodzą koło nosa. Czasem wychodzi się czy wyjeżdża z malutkim dzieckiem i jeszcze można się cieszyć, że jest to ten najmniej absorbujący egzemplarz, który nigdy się nie nudzi, nie potrzebuje biegać pół dnia za piłką, ale zadowala się chwilą bliskości i kilkoma łykami mleka.
 

Okazja, by zacząć żyć uważniej i mądrzej

Jest taki moment w opiece nad małym dzieckiem, gdy ja jako matka orientuję się, że nie zrobię wszystkiego. Nie będę wszędzie, nie połączę w cudowny sposób wszystkich dziedzin życia i ominie mnie parę ważnych wydarzeń. Ale właśnie ten moment staje się szansą na zatrzymanie. Zwalniam, łapię oddech i dostosowuję rytm wszystkich czynności do potrzeb niemowlaka. Karmienie, przewijanie, karmienie, drzemka, znów karmienie. To czasem jedyna okazja, by zacząć żyć uważniej i mądrzej. Pozwolić, by potrzeby dziecka dyktowały moją aktywność. I wtedy nagle jest czas na to, co najważniejsze: na budowanie więzi i na ucieszenie się widokiem drugiej osoby, tej maleńkiej. Na łapanie tych wszystkich chwil, które zaraz ulecą. Tymczasem jesteśmy razem tu i teraz i nikt nas nie zastąpi ani nie odbierze tego, co dajemy sobie nawzajem.
 

Skarb od własnych dzieci

Wiem, że nie każda matka ma to szczęście. Są takie, które podążanie za dzieckiem i umiejętność zatrzymania się na nim muszą wypracowywać innymi metodami. Bardziej świadomie i bardziej z akcentem na pracę. Mimo to jestem wdzięczna, że ja mogłam bez przeszkód przeżyć taki czas, i to pięciokrotnie. Za każdym razem wolniej, za każdym razem wyraźniej widząc jego znaczenie. To mój ukryty skarb, który otrzymałam od własnych dzieci i którego nie da się zdobyć innym sposobem.
 
1 sierpnia przypada Światowy Dzień Karmienia Piersią.
 
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar