Seniorzy – oni już wiedzą to, czego my się nadal uczymy

pexels photo 5591205Agnieszka Dubiel

Panna H. wyciągnęła puzzle z kotkiem i pieskiem. Za duże i za trudne dla czterolatki, ale uznała je za ważne. Biedziłyśmy się nad nimi jakiś czas, gdy w końcu westchnęła znudzona: „Babcia T. umiałaby je ułożyć…”. Bo babcia to autorytet. Nie tylko umie układać puzzle, ale posiada wiele innych ważnych umiejętności, które trzeba odkryć. Ostatnie czasy niespecjalnie temu sprzyjają, bo w ogóle nie sprzyjają podróżom ani spotykaniu się. Ale Panna H. wie i pamięta, i czeka. Kiedyś przecież babcia znów przyjedzie i puzzle ułoży.

Dziadkowie, to kopalnia wiedzy. Może nie znają się na współczesnych osiągnięciach techniki (a jednak całkiem nieźle poruszają się w nich), ale za to pamiętają, w jaki sposób pojawiały się one w naszym życiu. I wiedzą, do czego mogły służyć różne dziwne przedmioty, których na co dzień nie używamy, ale czasem spotykamy w piwnicy albo w garażu. Dziadkowie to ci ludzie, którzy stoją za nami i podpowiadają dobre rozwiązania. Z naszym słuchaniem różnie bywa, bo wymaga wysiłku, ale przecież warto.

Mamy takie zdjęcie Kawalera S. sprzed kilku lat, gdy był jeszcze siedmioletnim Chłopczykiem S. i szedł do Pierwszej Komunii. Stoi sobie w odświętnym stroju, a za nim Babcia A., Dziadek H. i Prababcia E. Kiedy cztery lata później przypadkiem znalazłam to samo zdjęcie, aż mi się zimno zrobiło. Spośród czterech uwiecznionych tam osób, został tylko on. Resztę jakaś nieubłagana gumka złego losu wymazywała po kolei, w odstępie roku lub dwóch. Nasz Chłopczyk stracił zaplecze. Na szczęście nie stracił pamięci, w której umie ich jeszcze odnaleźć. I z wielką pasją myszkuje w starym garażu Dziadka H., w którym znajduje sobie tylko znane skarby…

Bo ci, którzy idą przed nami, zostawiają nam ślady, w które, chcąc nie chcąc i my wchodzimy. I choć czasem nas to denerwuje i próbujemy się z tych śladów wyrwać, prędzej czy później okazuje się, że w chwilach kryzysu podążamy utartym torem, który ktoś przed nami wyznaczył. Tak się dziwnie składa, że gdy nadchodzi zagrożenie, mimowolnie przypominamy sobie, co nasze babcie w takich sytuacjach robiły. To najprostsza recepta na przetrwanie.

Dzisiaj tak ładnie mówi się o osobach starszych: seniorzy. I określenie to odnosi się zarówno do dziarskich starszych państwa, którzy ledwie przekroczyli wiek emerytalny, jak i osób naprawdę już w podeszłym wieku. Coraz częściej rozumie się, że mają oni swoje potrzeby, że należy im się troska. A z drugiej strony - przy szalejącym braku szacunku do kogokolwiek - i tutaj mamy coraz większe deficyty. Tymczasem w naszym coraz bardziej poszatkowanym społeczeństwie, gdzie wszyscy chcą odgrodzić się od wszystkich (płotami, szlabanami, tujami i strefami bez dzieci), tylko oni jeszcze pamiętają, że zwyczajnie potrzebujemy się nawzajem. Potrzebujemy obecności, czasu i życzliwego słowa. O te rzeczy upominają się już tylko dzieci i staruszkowie właśnie. Reszta w tym czasie załatwia ważne bieżące sprawy.

Choć trzeba przyznać, że życie z osobą starszą może być dla niektórych wyzwaniem. Czasami trzeba bowiem trochę się nagiąć, trzeba zapomnieć na chwilę o swoich potrzebach. Ale im więcej serca się włoży, tym więcej można otrzymać. Bo miłość rodzi się przez dawanie. Uczymy się tego całe życie, przez nasze różne doświadczenia. A starsi na ogół już to wiedzą. Wiedzą, że wcale nie własne życie, wcale nie wolny wybór, ale ważna jest miłość, która rodzi się z obecności. Ze zgody na to, co przynosi los i z umiejętności rezygnowania z własnych planów na rzecz czyjegoś dobra. Dlatego warto ich posłuchać. I uczyć się od nich. Póki jeszcze mamy od kogo.


Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga pa-nilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki, a także laureatką konkursów literackich.


Zdjęcie ilustracyjne/Pexels.com

banner 750
Fixed Bottom Toolbar