Skąd twój ród, czyli o wybuchowej mieszance genów
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Skąd twój ród, czyli o wybuchowej mieszance genów

Agnieszka Dubiel
 
Jechałam kiedyś pociągiem z Wielkopolski na Śląsk, do narzeczonego.
- Bardzo dobrze – skomentował współpasażer. – Dzięki takim dalekim mieszankom genów będziecie mieli inteligentne dzieci.
Nie pomylił się.
 

Pokoleniowe „kopiuj-wklej”

Ale też mieszankę genów nasze dzieci otrzymały naprawdę wybuchową. Trochę z Wielkopolski, trochę spod Sandomierza, trochę z Mazowsza i Pomorza, trochę ze Śląska, trochę z Kresów. Mało który z ich przodków kończył życie blisko miejsca, w którym je zaczynał. Oczywiście poza Ślązakami, bo oni jak są „stąd”, to już na wieki.
 
Patrzymy czasem na nasze dzieci i dostrzegamy w nich pewne rysy, które gdzieś już spotkaliśmy. Oto Panna T. ma posturę swojej śląskiej prababci. Tak samo drobne stopy i długie nogi. W zasadzie wszystkie buty, sukienki i sweterki mogłaby odziedziczyć w spadku, gdyby nie były jednak odrobinę niemodne. A Panna Ł. najbardziej przypomina prababcię z Wielkopolski. Jest równie drobna i szczupła i równie dobrze czuje się łażąc po drzewach oraz wywijając koziołki. Tylko zdecydowanie mniej mówi. Kawaler S. to wykapany tata. Cała jego postać: wygląd, postura, temperament, zainteresowania, nawet ton głosu – wszystko to przywodzi na myśl, że Stwórca akurat nauczył się komendy „kopiuj-wklej” i postanowił ją przetestować.
 

Cechy przekazane w spadku

Ja sama, słysząc głos przy drzwiach, nie wiem, który z moich mężczyzn wszedł do domu. Chłopczyk J. przypomina trochę dziadka. Podobnie jest gadułą, mającą dużo do powiedzenia na każdy temat i podobnie bardziej interesują go własne pytania niż odpowiedź, którą otrzymuje od rozmówcy. Zajmuje się absolutnie wszystkim i wszystko zapamiętuje. Taki niespokojny duch. A najmłodsza panienka? Ją najtrudniej określić. Wygląda, jakby Stwórca pozbierał losowo różne cechy od wszystkich przodków, wstrząsnął i wysypał. Chyba dodał jeszcze parę szczegółów od siebie, bo rezultat jest naprawdę wybuchowy, a nikt z nas nie potrafi stwierdzić, skąd się taki egzemplarz wziął w naszej rodzinie.
 
Patrzę więc na nich czasem i myślę o tych pokoleniach, które same żyjąc swoim życiem, jednak coś nam zostawiły w spadku. Nie tylko wygląd przecież, dużo innych zachowań, czasem temperament, czasem podejście do życia. Bywa, że tylko przekonanie, że wszystko można przetrwać, ale trzeba iść stale naprzód z podniesioną głową i nie poddawać się zwątpieniom. Za to przyjmować niespodzianki losu ze spokojem i godnością.
 

Drzewo genealogiczne

A dzieci? Wszystkie po kolei przechodzą etap tworzenia drzewa genealogicznego: w przedszkolu, w klasach 1-3, na lekcji historii, na angielskim, na religii. Wszystkie uczą się, jak brzmią te trudne imiona, które po zdrobnieniu są już całkiem swojskie i zwyczajne, bo oznaczają bliską babcię czy dziadka. Gorzej, jeśli muszą zrozumieć, jakie pokrewieństwo łączy je z tym małym chłopczykiem, który akurat skacze u nas na trampolinie. Kto jest czyim kuzynem, a kto wujkiem. I dlaczego Panna H. jest młodsza, chociaż w zasadzie to ona jest ciocią.
 
Potem jeszcze przychodzi etap zrozumienia dalszych koligacji, z którymi nawet internetowe serwisy genealogiczne sobie nie radzą. Bo jak przedstawić w przejrzysty sposób, że prababcia wyszła za brata swojej macochy, co spowodowało dalsze turbulencje w określaniu pokrewieństwa? Przecież niektórzy w ten sposób zostali jednocześnie wujkami i kuzynami tej samej osoby… Oczywiście są jeszcze zdjęcia. Te wyciągamy rzadziej, ale za to każde wiąże się z historią, którą warto opowiedzieć. Czasem nawet znajdzie się zaciekawiony słuchacz. Ale zdarza się też, że bardziej dociekliwą nastolatkę można nauczyć imion i nazwisk panieńskich jej przodków w linii żeńskiej pięć pokoleń wstecz. Sama pamiętam, jak powtarzałam do znudzenia za moją babcią: „Barbara Bułdyś z domu Biernat, Agnieszka Sempruch z domu Bułdyś i tak dalej, aż do siebie. Zapamiętałam, zapisałam i wiem. Teraz uczę córkę.
 

Mniejsi patrzą w przyszłość

Tymczasem maluchy idą przez życie pomimo całego tego bagażu. Siedzą przy stole, lekceważąco machając nogami i podpierając głowy na łokciach. Trochę nieświadome, trochę jeszcze niechcące doceniać, szukać i drążyć. Bardziej zapatrzone w przyszłość, w świat, w cele warte zdobycia. Chcą zaistnieć i odkryć, kim są, ale jeszcze nie wiedzą, że nie można tego stwierdzić w oderwaniu od korzeni. Tymczasem sądzą, że chcą być przede wszystkim sobą, a nie jakimś rozmazanym obrazem tych wszystkich pokoleń, które następowały przed nimi. Czy to źle? Nie, to bardzo dobrze. Muszą przecież samodzielnie wypracować coś, co przekażą w spadku swoim wnukom, prawda?
 
Autorka jest mamą pięciorga dzieci, tłumaczką języka angielskiego. Prowadzi bloga panilyzeczka.manifo.com. Jest również współautorką książki ,,Gdy świat jest domem – blog Sosenki. Gdy dom jest światem – blog Pani Łyżeczki”, a także laureatką konkursów literackich.
 
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar