Kluczem do rozwiązania naszych problemów demograficznych jest walka o powstanie rodziny

prof.ParadyszO katastroficznej sytuacji demograficznej Polski, sposobach poradzenia sobie z tym problemem, najważniejszych instrumentach polityki prorodzinnej wpływających na dzietność z prof. Janem PARADYSZEM, demografem i statystykiem, rozmawia Małgorzata Tadrzak-Mazurek


Z danych publikowanych przez Główny Urząd Statystyczny wynika, że polskie społeczeństwo zastraszająco szybko się starzeje. Jakie mogą być tego konsekwencje?

Konsekwencji starzenia się ludności jest wiele. Ma ono wpływ na rynek pracy, politykę społeczną, systemy emerytalne, różne działy ekonomii, zachowania wyborcze, a nawet - jak w przypadku epidemii COVID-19 - umieralność ludności. Ograniczając się tylko do reprodukcji ludności, konsekwencje starzenia się ludności możemy podzielić na takie, które widzimy już teraz w zamożnych krajach o wyższym od nas trwaniu życia i bardziej zaawansowanej starości demograficznej oraz te, których nie sposób dzisiaj przewidzieć. W długim okresie, rzędu 30-50 lat, proces starzenia się ludności jest rezultatem dwóch tendencji, to znaczy spadku dzietności kobiet oraz wzrostu trwania życia. W krótszym okresie, doraźnie, możemy jeszcze uwzględniać migracje międzynarodowe. Doraźnie imigracja poprawia naszą strukturę ludności według wieku, ale w dłuższym czasie imigranci też się starzeją i ich wpływ na poprawę sytuacji demograficznej naszego kraju będzie się zmniejszać. 


Czy mechanizmy polityki prorodzinnej, np. program Rodzina 500 Plus, mogą pozytywnie wpłynąć na naszą sytuację demograficzną? Zahamować tę negatywną tendencję?

Niestety, ani na stronach Głównego Urzędu Statystycznego, ani Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej nie potrafiłem znaleźć informacji odnośnie wieku kobiet i liczby dzieci na utrzymaniu do 18. roku życia, które korzystały z programu Rodzina 500 Plus. Jest to minimum informacji, żeby można było zbadać jego efektywność w sposób bezpośredni. W związku z tym, jesteśmy zdani na pośrednie szacunki efektywności tego programu. Wykorzystując rożne źródła oraz podejścia metodologiczne, udało mi się ustalić, że w latach 2016-2018 wystąpił znaczny wzrost dzietności kobiet w Polsce - 130 tysięcy dzieci ponad to, co przewidywała najbardziej aktualna prognoza Głównego Urzędu Statystycznego z 2014 r. Można śmiało postawić tezę, że stało się to dzięki programowi Rodzina 500 Plus. Dla mnie dużym zaskoczeniem była konstatacja jego największej efektywności w dużych miastach. Wzrost dzietności w latach 2016-2018 w dużych miastach, takich jak Gdańsk, Kraków, Poznań, Szczecin czy Wrocław - będących trendsetterem także zachowań prokreacyjnych dla mniejszych miejscowości - jest bardzo pożądanym efektem demonstracyjnym. Być może ten uboczny, pozytywny skutek programu Rodzina 500 Plus będzie w nieodległej przyszłości jeszcze ważniejszy niż efekty bezpośrednie.


Uważa Pan, że w związku z tym warto ten program kontynuować?

Moim zdaniem, tak. I to co najmniej przez okres jednego pokolenia (około 30 lat). Jest to warunek konieczny, ale niewystarczający. Powinien on mieć także zabezpieczoną odpowiednią osłonę medialną, taką jaką widziałem w czasie mojego pobytu w latach 1981-1983 w Państwowym Instytucie Badań Demograficznych (INED) w Paryżu. Do dzisiaj francuskie wielodzietne rodziny cieszą się licznymi przywilejami i są pod dobrą osłoną medialną, a Francja charakteryzuje się najwyższą dzietnością kobiet w Europie.


Co jeszcze, jakie mechanizmy - obok programów finansowych, przywilejów dla rodzin wielodzietnych czy „osłony medialnej” - powinno być wprowadzone, żeby skutecznie zachęcić rodziców do decyzji o kolejnych dzieciach? 

Truizmem jest, że trzeba budować konsensus ponad podziałami politycznymi w tej niesłychanie ważnej sprawie. W szczególności, konieczne są zmiany paradygmatów w naszej polityce społecznej i demograficznej. Za najważniejszy z nich uważam promowanie formalno-prawnych związków małżeńskich i pielęgnowanie ich trwałości. Małżeństwo, złożone z mężczyzny i kobiety, w prawnie usankcjonowanym związku małżeńskim musi mieć priorytety w każdym przypadku. Na przykład, przy ustalaniu zasad korzystania z pomocy społecznej, w polityce mieszkaniowej, w uprzywilejowanych formach zatrudnienia. Budowanie zdrowej atmosfery wokół dobrze funkcjonującej rodziny powinno być nakazem chwili. Postulowałbym też zmianę dotychczasowych paradygmatów w polityce prorodzinnej. Przy całym moim ogromnym szacunku dla organizacji promujących duże rodziny, głównym jednak problemem jest zakładanie w ogóle jakichkolwiek rodzin. Proponuję więc rozpoczęcie batalii o zwiększanie frakcji osób zawierających formalne małżeństwa i o urodzenie pierwszego i drugiego dziecka. Kluczem do rozwiązania naszych problemów demograficznych jest walka o powstanie rodziny i o urodzenie co najmniej pierwszego dziecka. Tak zwana normalna bezdzietność, która jest spowodowana niepłodnością jednego z małżonków, wynosi tylko od 5 do 10% w generacjach rzeczywistych. Największym wyzwaniem dla reprodukcji ludności w krajach rozwiniętych gospodarczo jest pogodzenie przez kobietę poszczególnych jej karier (edukacyjnej, zawodowej, niekiedy naukowej i rodzinnej).


Czy w Polsce wykorzystujemy już wszystkie dostępne instrumenty polityki prorodzinnej? Jak wyglądają podjmowane przez nas działania na tle innych krajów? 

W ostatnim dwudziestoleciu w wielu krajach podejmowano próby ekonomicznego wspomagania decyzji prokreacyjnych kobiet. Do najbardziej spektakularnych ze względu na zaangażowanie najwyższych władz, ich uporczywość w dążeniu do celu oraz osiągnięte efekty, należy przykład Rosji, gdzie kryzys demograficzny w latach dziewięćdziesiątych był dużo większy niż w Polsce, a po podjętych działaniach współczynnik dzietności w 2015 r. wzrósł do poziomu 1,8. Innym przykładem aktywnej polityki jest Australia, gdzie pronatalistyczna polityka rządu miała wpływ na wzrost dzietności kobiet. Jak wynika z opracowania Gillesa Pisona z Iinstitut National d'Étude Démographique, większość byłych krajów "demokracji ludowej" w XXI osiągnęło duże przyrosty dzietności kobiet. Prawie w każdym przypadku odbyło się to dzięki aktywnej polityce pronatalistycznej państwa. Na przykład Czechy, Węgry, Estonia i Litwa. Szczególnie Węgry zasługują na uwagę, gdyż wprowadzona przez nie w 2013 r. polityka prorodzinna była podobna do naszego programu Rodzina 500 Plus pod względem wysokości dodatków. Tworzyła jednak dość złożony system wielu narzędzi, w tym instrumenty podatkowe. W rzeczywistości jednak jego efektywność była trochę niższa od naszego programu Rodzina 500 Plus. W latach 2014-2018 dzietność na Węgrzech wzrosła z 1,41 do 1,55 (o 9,8%) a Polsce z 1,29 do 1,46 (o 13,6%). 


Wygląda na to, że nie tylko w Polsce praktykowane jest „rozdawnictwo” - jak mówią np. o programie Rodzina 500 Plus jego przeciwnicy…

Nie można tego programu nazywać rozdawnictwem, gdyż efekty demograficzne były znaczące. Wiele osób krytykowało ten program, gdyż nie doprowadził on do prostej zastępowalności pokoleń, a nawet reprodukcji rozszerzonej. Moim zdaniem, tego rodzaju opinie nie są słuszne. Osiągnięcie prostej zastępowalności pokoleń w obecnych warunkach jest w ogóle niemożliwe w tak krótkim czasie. Doświadczenie innych krajów dowodzi, że znacząca poprawa sytuacji demograficznej wymaga kilkunastu lat pronatalistycznej polityki demograficznej. Co więcej, w przypadku oceny programu Rodzina 500 Plus, duże znaczenie mają stopnie (poziomy) braku zastępowalności pokoleń. Jest bardzo ważne, czy w dłuższym okresie dzietność będzie na poziomie 1,3; 1,5 albo 1,8. Różnica między tymi poziomami tylko 0,1 oznacza w przypadku Polski kilkadziesiąt tysięcy urodzeń mniej lub więcej.


Oczywiście, każdy przyrost dzietności nawet o 0,1 cieszy, ale czy mamy w Polsce w ogóle jeszcze szansę na to, żeby katastroficzne prognozy demograficzne nie sprawdziły się?

Obawiam się, że szanse na osiągnięcie chociażby prostej zastępowalności pokoleń w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat są bardzo małe. W najnowszej wersji prognozy ONZ z 2019 r. przewiduje się spadek liczby ludności Polski w 2100 r. do 23 milionów, czyli aż o 39%. Niestety, ta prognoza jest bardzo prawdopodobna. Ciągle jest nas dużo, mamy spory obszar i jesteśmy stosunkowo jednorodni pod względem języka, religii, naszego dziedzictwa narodowego. Niewielkie zmniejszenie się liczby ludności Polski - moim zdaniem - nie byłoby jeszcze dużym problemem, ale nie możemy zaakceptować tak dużego jej spadku, jaki prognozuje dla nas ONZ w wariancie średnim uważanym za najbardziej prawdopodobny.


Ten proces jest już nie do zatrzymania?

Jeśli chcemy uniknąć perspektyw zarysowanych przez demografów ONZ, oprócz kontynuacji programu Rodzina 500 Plus, koniecznym wydaje się wypracowanie przez Polskę wewnętrznie spójnego projektu na rzecz kształtowania postaw prorodzinnych. W szczególności chodzi tutaj o szereg następujących postulatów: łagodzenie konfliktu kobiecych karier (edukacyjnej, zawodowej, naukowej i rodzinnej); stwarzanie zachęt dla młodych ludzi do możliwie wczesnego wstępowania w związek małżeński oraz zapewnienie jego stabilności; ochrona przez państwo dużej rodziny; zapobieganie demoralizacji młodzieży; kształtowanie w szerokich kręgach społeczeństwa postaw altruistycznych i patriotycznych; eliminowanie hedonizmu, egoizmu i cwaniactwa z systemu wartości; wypowiedzenie przez polski rząd umów międzynarodowych, które godzą w żywotne interesy mieszkańców Polski, w tym konwencji stambulskiej; repolonizacja rynku medialnego, w szczególności mediów kształtujących bezpośrednio lub pośrednio postawy i wartości życiowe młodych kobiet; bliska współpraca na arenie międzynarodowej z tymi państwami, dla których wartości rodzinne są pod szczególną ochroną prawa.


prof. dr hab. Jan Paradysz – demograf i statystyk; autor lub współautor szesnastu książek i stu piętnastu artykułów naukowych; twórca prognoz demograficznych dla wielu polskich miast, m.in. dla Krakowa, Poznania, Gorzowa, Międzyrzecza oraz dla aglomeracji krakowskiej i poznańskiej; były kierownik Katedry Statystki i dyrektor Centrum Statystyki Regionalnej przy UE; emerytowany profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Fixed Bottom Toolbar