Po co dzieciom gry?
Zdjęcie: Archiwum Magdaleny Rowickiej

Po co dzieciom gry?

„Ty tylko w telefonie. Nic, tylko grasz. Znowu przed komputerem. Jeśli zaraz nie skończysz, masz szlaban na tydzień…”. Ręka do góry rodzice, którzy nie są zmęczeni podobnymi komentarzami kierowanymi do własnego dziecka. Działamy nieskutecznie. Magdalena ROWICKA, psycholog, w rozmowie z Joanną Sztaudynger podpowiada, jak postępować mądrze, ale również przekonuje, że gry bywają bardziej pożyteczne, niż nam się wydaje.

Joanna Sztaudynger: Zabieranie smartfona, szlaban na PlayStation, wyłączanie WiFi w domu to rozwiązania, które nie wychowują dzieci do rozsądnego korzystania z technologii. Co jest zatem bardziej skuteczne?

Magdalena Rowicka: Najgorszym pomysłem są skrajne rozwiązania. Wynikają z troski, ale warto pamiętać, że kiedyś, gdy pojawiła się prasa, również obawiano się, że zawładnie ludźmi. Kino, telewizja także na początku niepokoiły. Od jakiegoś czasu jest Internet, który wniósł wiele dobrego, ale wiemy, że może być wykorzystywany także do złych celów, takich jak przejmowanie danych, wyłudzanie pieniędzy, pornografia. Trudno jednak w dzisiejszych czasach, w naszej kulturze, uchronić dziecko przed korzystaniem z sieci aż do 18 roku życia. Używanie jej mądrze, odpowiedzialnie i z umiarem byłoby najlepszym rozwiązaniem. Jak to zrobić? Zacząć od siebie. Przyjrzeć się, jakim wzorem dla dziecka jesteśmy w tej kwestii. Czy reagujemy na każde powiadomienie w telefonie, czy jemy posiłek, nie patrząc w ekran, czy zasypiamy z urządzeniem w ręku? Nie możemy oczekiwać, że dziecko, np. ośmioletnie, zachowa w tej kwestii zdrowy rozsądek, skoro nam jest trudno. Pięciolatek ani piętnastolatek nie potrafi również zachować umiaru w jedzeniu chipsów. Niezbędna jest tutaj pomoc rodziców.

Co jest przyczyną tego braku umiaru, dlaczego tak trudno powstrzymać się przed taką przyjemnością?

MR: Każda substancja i każda czynność, która dostarcza nam „kopa” dopaminowego i daje nam szybką przyjemność – jest tak pożądana. Trzeba mieć rozwiniętą umiejętność samokontroli i samoświadomość, żeby potrafić sobie tego odmówić. Żeby po pięciu chipsach powiedzieć „dość”, a nie, gdy kończy się paczka. Naprawdę niewielki procent społeczeństwa posiada takie umiejętności.

Czy można nad tym pracować?

MR: Jak najbardziej. Możemy sami się w tym rozwijać, ale też uczyć dzieci. Gdy widzimy, że przejawiają tendencję: „muszę mieć to natychmiast”, to małymi krokami, w codziennych sytuacjach, możemy odraczać im przyjemność i ćwiczyć cierpliwość. Badania pokazują, że dzieci, które potrafią się kontrolować, w przyszłości osiągają lepsze wyniki w szkole, są lepiej zorganizowane i zdyscyplinowane. Gdy jako nastolatki są na imprezie, to potrafią z niej wcześniej wyjść, myśląc o egzaminie, który ich czeka następnego dnia. Niestety, współczesny świat nie sprzyja nauce tej umiejętności. Wszystko można mieć już. Kiedyś dobranocka była o określonej porze i się na nią czekało, nawet tydzień – na kolejny odcinek ulubionej bajki. Teraz dziecko ma dostęp do bajek przez całą dobę. Na Netflixie obejrzysz cały sezon serialu, zarywając noc.

W każdym momencie musisz świadomie wybierać i decydować, czy poprzestajesz na „trochę przyjemności”, czy bierzesz wszystko, co jest dostępne.

MR: Dokładnie, codziennie walczymy o złoty środek. To również dotyczy bycia w sieci i korzystania z gier przez nasze dzieci. Nie uważam, że podstawowym kryterium jest tutaj ilość czasu. Najważniejsze pytanie, jakie powinniśmy sobie zadać, brzmi: po co moje dziecko gra, po co godzinami skroluje portale społecznościowe? Czy szuka czegoś konkretnego, czy zabija czas, bez celu wpatrując się w ekran? Może potrzebuje odwrócić uwagę od czegoś, o czym nie chce myśleć. Być może dzieje się coś trudnego w szkole, w kontaktach z rówieśnikami. Albo problemy są w domu i dziecko mentalnie próbuje uciec od tego, co je boli. Nie od razu o tym powie, nie zawsze w rodzinie panuje atmosfera zachęcająca do rozmów. Może też być zupełnie inna przyczyna – dziecko nie ma żadnych innych zainteresowań i nie ma pomysłu, jak spędzać czas poza siecią. Przyszła pandemia, trzeba być w domu i nie ma co robić. Gdy szkoła nie organizuje czasu, okazuje się, że konstruktywne wykorzystanie tej swobody jest bardzo trudne. Potrzebne jest wtedy zaangażowanie rodziców, poświęcenie czasu, by odkryć, co dziecko lubi, poszukać aktywności, która je zainteresuje. I nie bać się gier… również komputerowych.

Wielu rodziców na taką propozycję zareaguje sceptycznie. Jaką wartość mają gry?

MR: Kształtują bardzo ważne umiejętności: strategiczne myślenie, planowanie, współpracę z innymi, podnoszenia się z porażki lub cieszenia sukcesem, ponieważ czasami się przegrywa, innym razem wygrywa. Obserwujmy dziecko. Może jest zaangażowane w grę wymagającą działania z innymi użytkownikami, będącymi na podobnym poziomie zaawansowania. Skrzykują się, żeby przejść kolejnego questa, czyli fragment gry, którego pojedyncza postać nie może pokonać sama, potrzebny jest zespół. Spędza się wtedy dwie godziny na omawianiu strategii, potem trenuje sekwencję ruchów, a na końcu podejmuje próbę zastosowania tego. Może się nie udać i trzeba wrócić do rozmów, wymyśleć inną strategię. Warto zauważyć, jak wiele trudności pokonuje dziecko podczas takiego grania.

To, co mówisz, brzmi przekonująco, natomiast często widzimy dzieci, które grają w mało ambitne gry lub godzinami przeglądają TikToka.

MR: Wtedy wracamy do pytania: „Po co dziecko to robi? Co mu to daje?”. Nie bez znaczenia jest też fakt, że szkoła nie zaspakaja naszych potrzeb poznawczych. Liczą się tylko indywidualne osiągnięcia. Program realizowany jest w określony sposób, niedostosowany do pojedynczego ucznia. Część dzieci lubi strategię, musi pomyśleć, zastanowić się, popróbować, działa powoli. Inni lubią szybsze tempo, jeszcze inni najlepiej funkcjonują podczas pracy w zespole. Szkoła nie odpowiada na te potrzeby, bardzo powoli robi się miejsce pracy projektowej i grupowej. To, w co i w jaki sposób gra dziecko, może nam bardzo wiele powiedzieć o jego zdolnościach. Tutaj uzyskujemy podpowiedź, jaki profil dalszego kształcenia wpisywałby się w jego talenty. Czy reaguje szybko na zmiany, czy potrafi dogadywać się z ludźmi, nie boi się przedstawiać własnych pomysłów, czy wręcz przeciwnie – potrzebuje skupienia i samotności do efektywnego działania. Czy jest liderem, czy woli grać drugie skrzypce.

A nie jest tak, że dzieci grają w to, co akurat jest modne? I więcej w tym przypadku niż świadomego wyboru?

MR: Na pewno tak jest, ale zobacz, jak ważny wymiar społeczny ma to, że cała klasa gra w to samo. Można grać w piłkę na boisku, ale można też w FIFĘ.

Co powiesz o grach, które określamy jako agresywne? Czy niesłusznie obawiamy się, że one szkodzą naszym dzieciom?

MR: Badania nie potwierdzają tezy, że takie gry podwyższają poziom agresji. Obserwujemy natomiast, że jeśli dziecko ma tendencję do zachowań agresywnych, to chętniej po taką grę sięgnie, nie wybierze szachów. Kluczowe jest tutaj pytanie, czy wiek dziecka jest odpowiedni dla danej gry. Klasyfikacja PEGI bywa zaniżona, inaczej ustawiają ją producenci gry, a inaczej dystrybutorzy. Funkcja czatu, możliwość robienia zakupów, przemoc, elementy hazardu… to nie są opcje dla małych dzieci. Trzeba na to uważać i samemu sprawdzić, czy chcemy, by dziecko z danej gry korzystało. Warto też wiedzieć, że celem tych gier nie jest samo zabijanie, nie chodzi o to, by lała się krew, ale żeby pokonać przeciwnika. Dzieci, z którymi rozmawialiśmy, podkreślają, że to nie chodzi o śmierć, tylko np. celne strzelanie. Umiejętność zgładzenia jelenia przez strzelenie mu w tyłek pozwala przewidzieć, jak poradzić sobie z niedźwiedziem. Dodatkowo trzeba kontrolować poziom amunicji, pozycję wroga, stan własnego zdrowia… to cała masa elementów, na które gracz zwraca uwagę. Póki sami się w to nie zaangażujemy, pozostaniemy przy opinii, że to „głupia strzelanka”.

Stawiasz spore wyzwanie. Na pewno pojawią się głosy: ale ja nie mam czasu, ja się nie znam…

MR: Więc tym bardziej się zainteresuj, tylko powstrzymaj się przed lekceważącym pytaniem: „Co ty tam znowu głupiego robisz?”. Podejdź do dziecka ze szczerą intencją zrozumienia, co je fascynuje w danej grze. Złoty środek, który tak bardzo chcemy znaleźć, by uchronić dzieci przed uzależnieniem, odkryjemy tylko wtedy, gdy zainteresujemy się tym, co interesuje nasze dziecko.

Rozmawiała
Joanna Sztaudynger

Zdjęcie: Archiwum Magdaleny Rowickiej

Magdalena Rowicka – psycholog, doktor nauk humanistycznych, zainteresowania naukowe i zawodowe koncentruje wokół e-uzależnień.
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar