Kiedy dziecko woła o pomoc

desperate 2040598 1280Gdy stajemy się rodzicami, planujemy w naszej głowie prawie każdy szczegół dotyczący najważniejszych kwestii zdrowia, wychowania, rozwoju dziecka. Pilnujemy szczepień, podajemy witaminy, szukamy dobrych szkół i możliwości rozwoju dla naszych pociech. Często mamy gotowy plan wychowania, w którym nie ma miejsca na błędy i trudne sytuacje. A później przychodzi zwykłe życie i okazuje się, że nie wszystko zawsze idzie zgodnie z planem. Doświadczamy frustracji, stresu, brakuje nam sił i cierpliwości, dotykają nasz wszelakie problemy, z którymi musimy sobie radzić, także te związane z okresem dorastania naszych dzieci i ich narastającym buntem. Nie jest to łatwy czas dla naszych dzieci i warto pamiętać, że one tak jak i my mierzą się z problemami, doświadczają strachu i frustracji. Nie wszystkie jednak potrafią sobie z tymi uczuciami radzić. Niestety, wiele z nich radzi sobie w przerażający sposób – okaleczając własne ciało.

Dla rodzica informacja o tym, że jego dziecko dokonuje samookaleczeń zawsze jest szokiem i wydaje się nieprawdopodobna, bo przecież „mojemu dziecku niczego nie brakuje”. Samookaleczenie to nie jest zabawa znudzonych dzieci, to działanie, które mówi o bólu, niemocy i rozpaczy. Zadawane rany, to niewypowiedziane słowa, które mówią nam o czymś niemożliwym do zniesienia. Samouszkodzenia są pewnymi komunikatami, ważnymi słowami, w które powinniśmy się wsłuchać i odpowiednio zareagować. Każda wycięta kreska, to efekt traumatycznego doświadczenia, skierowana głównie przeciw samemu sobie, a dopiero w dalszej kolejności do innych osób.

Dlatego warto pamiętać o tym, że dziecko nie robi nam na złość poprzez nacinanie ciała, ono po prostu nie potrafi inaczej wyrazić swoich emocji. Niektóre dzieci, nie radząc sobie ze stresem, frustracją, samotnością i napięciem, próbują samodzielnie zwalczyć złe emocje czy problemy. Tyle tylko, że nie manifestują ich na zewnątrz a kierują je na siebie, kalecząc własne ciało. Samookaleczenie daje możliwość podjęcia próby poradzenia sobie z wewnętrznymi napięciami.

W najprostszym rozumieniu: samouszkodzenie polega na celowym zadawaniu bólu i/lub ran swemu ciału, nie mającym jednakże intencji samobójczej. Jego najczęstsze formy to: nacinanie skóry, poparzenia, zadawanie sobie ciosów, obijanie się o ściany, drapanie, gryzienie, nakłuwanie, pocieranie oraz wprowadzanie pod skórę bądź w otwory ciała ostrych przedmiotów. Do rzadszych form autoagresji zaliczamy wyrywanie włosów i rzęs, podwiązywanie kończyn, a także silne szorowanie skóry doprowadzające do abrazji czy połykanie ostrych przedmiotów.

Samouszkodzenia spowodowane są ogromnym cierpieniem i bólem. Każde z dzieci zgłaszające się po pomoc do naszej Fundacji mówi o ogromnej samotności. Często zdarzają się sytuacje, kiedy rodzice na wieść o samouszkodzeniach unikają rozmowy, tym samym wycofując się z próby rozwiązania problemu. Agresja, samotność, frustracja czy lęk dziecka nie znikną tylko dlatego, że my dorośli zaprzeczymy ich istnieniu. Autoagresja pojawia się najczęściej wtedy, gdy problemy zaczynają młodego człowieka przerastać albo kiedy takie zachowanie daje dziecku możliwość zwrócenia na siebie uwagi. Autoagresja wiąże się z traumatycznymi doświadczeniami, jak bicie, molestowanie, ignorowanie potrzeb emocjonalnych, stawianie nadmiernych wymagań, odrzucenie przez rodziców lub grupę rówieśniczą czy kłopoty w szkole. Ale pojawia się również wtedy, gdy dziecko z jakiegoś powodu przeżywa stany lękowe, zmaga się z trudną sytuacją w domu (np. rozwód rodziców), ma zaniżoną samoocenę, problem z akceptacją siebie, nie umie rozwiązywać konfliktów. Wówczas zadawanie sobie bólu fizycznego na chwilę spycha inne problemy na drugi plan, rozładowuje napięcie emocjonalne i nie zmusza do konfrontacji z innymi, przynosi więc ulgę.

Jeżeli dziecko zmaga się z tak trudnymi emocjami, to brak reakcji ze strony rodziców nie jest tym, czego nasze dzieci by oczekiwały. To, co zawsze przejawia się w wiadomościach dzieci, to pragnienie bliskich relacji, rozmów, poczucie bycia ważnym i znaczącym. Nasze dzieci naprawdę wysyłają nam jasne komunikaty, że chcą rozmawiać, tylko my dorośli zbyt często je ignorujemy. Dlaczego? Bo problemy dzieci wydają nam się zbyt trywialne w obliczu naszych dorosłych problemów. „Zobaczysz co to są prawdziwe problemy jak będziesz miała rodzinę”, „Co ty możesz wiedzieć o kłopotach?”, „Nie zawracaj mi głowy głupotami”, „Dziecko, jakie ty możesz mieć problemy?!”. Wbrew pozorom, naszym dzieciom czasami wystarczy piętnaście, dwadzieścia minut uważnej rozmowy, która da im poczucie, że są równorzędnymi członkami rodziny. Obiad nie ucieknie, jeśli wysłuchamy tego, co wydarzyło się dziś w szkole, kto jest sympatią naszego dziecka albo kogo aktualnie nie lubi.Proszę mi wierzyć, czasami ten obiad z rodziną i możliwość opowiedzenia o sobie i swoich problemach jest największym marzeniem naszych dzieci.

Warto te życzenia spełniać codziennie. Nic nie kosztują a przynoszą wspaniałe owoce…

Dominika Wielkiewicz


Autorka jest pedagogiem resocjalizacyjnym oraz opiekuńczo-wychowawczym, bajkoterapeutką, muzykoterapeutką, trenerką umiejętności społecznych, autorką publikacji naukowych z zakresu współczesnych zagrożeń i patologii społecznych, ponadto prezesem Fundacji Na Rzecz Profilaktyki Społecznej (Samo)Naznaczeni. Posiada wieloletnie doświadczenie pracy z dziećmi i młodzieżą. Zajmuje się również tematyką autoagresji i samobójstw wśród dzieci i młodzieży, profilaktyką zachowań autodestrukcyjnych oraz szkoleniem dorosłych w tym zakresie. Prywatnie mama syna.


Zdjęcie ilustracyjne/Pixabay.com
Fixed Bottom Toolbar