Gdyby to nie było moje dziecko pewnie bym skapitulowała
Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com

Gdyby to nie było moje dziecko pewnie bym skapitulowała

dr Paulina Michalska
 
Chyba najczęstszym uczuciem, jakie towarzyszy mi w procesie wychowania własnych dzieci jest bezradność. Czasem mam wrażenie, że nie doczekam efektów tych swoich wychowawczych zmagań.


Kiedy zapali się światło?

Wprawdzie kiedyś znajomy obrazowo powiedział mi, że wychowywanie dzieci jest jak naciśnięcie pstryczka, po którym światło zapala się dopiero po kilku latach, jednak nie zawsze o tym pamiętam. A gdy już sobie przypomnę, wstępuje we mnie nowa siła.

Powtarzam sobie wtedy, że to światło na pewno się kiedyś zapali, i że dane mi będzie tego dożyć. To oczywiście żart. Mam nadzieję, że moim dzieciom nie zajmie tyle czasu wdrażanie w życie prawd, zasad i wartości, które razem z mężem staramy się im wpoić. Pierwsze efekty, nieśmiało muszę przyznać, już chyba gdzieś tam widzimy.


Wzorowo poza domem

Żartujemy czasem, że nasze dzieci to taki towar eksportowy. Wszystko, co chcielibyśmy, by robiły w domu bez ociągania się, czy marudzenia (w zależności od wieku są to: pomoc przy przygotowaniu posiłków bez specjalnego proszenia ich o to – czytaj: „Mamo? Jak mogłabym ci pomóc przy przygotowaniu obiadu?” czy poukładanie kubków w szafce po wyjęciu ich ze zmywarki itp.) – to właśnie robią poza domem, na wyjazdach, w szkole czy u znajomych. Zbieramy potem pochwały od pań wychowawczyń, że nikt tak, jak nasza córka nie pomagał w przygotowaniu posiłków dla wszystkich, że innym to trzeba było powtarzać po kilka razy, a ona zawsze pierwsza oferowała pomoc. A już w ogóle nasz syn, to chodzący wzór dla kolegów. Pierwsze żarówki, choć jeszcze nieśmiało, to zaczynają świecić. Dobrze. W domu też coś zaczyna się rozjaśniać. Czasem światło zapala się na chwilę, a czasem świeci dłużej, choć bardzo delikatnie.


Nauka na błędach

Niewątpliwie jednak w procesie wychowania ogromną rolę odgrywa popełnianie błędów. Przede wszystkim naszych, bo przecież wiadomo, że na własnych błędach uczy się człowiek najlepiej. Bardzo dobrze zapamiętuje smak porażki i kiedy trzeba przypomina sobie jej gorycz. Niech podniesie rękę do góry ten, kto nigdy nie popełnił żadnego błędu wychowawczego. Pewnie wielu z nas zapamięta je do końca życia. Ale, mam nadzieję, że były dla nas lekcją, którą dobrze odrobiliśmy i już przy kolejnym dziecku tych samych błędów nie popełnialiśmy, albo nie popełnimy.

Popełnianie błędów jest też czymś, czego musi zasmakować nasze dziecko. Wychowując je – powinniśmy pozwolić mu je popełniać i odczuwać ich konsekwencje.


Efekty po latach

Anegdota, która tak bardzo zapadła mi w pamięć i jest dla mnie dowodem na to, że porównanie wychowania do włączenia pstryczka i zapaleniu się światła po latach jest jak najbardziej celne, dotyczy mojej cioci i jej synów. Nie mogła się ona nigdy naprosić, by gasili światło i wyłączali komputery, gdy wychodzili na dłużej do kolegów. Nie działało nic. Rachunki za prąd były bardzo wysokie. Już myślała, że to się nigdy u nich nie zmieni. Aż przyszedł ten szczęśliwy dzień, gdy chłopcy wyjechali na studia do innego miasta, zamieszkali sami w mieszkaniu, które musieli utrzymywać z własnych, ciężko zarobionych pieniędzy. Podczas jednej z wizyt w domu rodziców któryś z synów wpadł do salonu i powiedział do cioci: „Mamo? Po co świeci się światło w kuchni i na korytarzu, skoro wy siedzicie w salonie? Wiesz, ile kosztuje prąd?”. Po czym wyłączył je wszędzie tam, gdzie nie powinno być włączone. Światło zaświeciło się dla tego chłopaka po kilku latach od pstryknięcia przez ciocię pstryczkiem. Gdy tylko odczuł na sobie (i swojej kieszeni) konsekwencje własnego postępowania, sam zrozumiał coś, co ona próbowała mu tyle razy tłumaczyć.

I tak jest właśnie z wychowaniem. Efekty naszych starań może nie są widoczne od razu, ale za to jak bardzo smakują, gdy już się uda. Bo gdyby nie fakt, że chodzi tu o wychowanie własnego dziecka, to już dawno bym skapitulowała. Polecam więc pstrykanie włącznikami i cierpliwe czekanie na pierwsze błyski żarówek. Będzie ciężko, ale warto.
 
Autorka z wykształcenia jest kulturoznawcą i fizykiem medycznym. Pracuje z małżeństwami, które pragną mieć dzieci jako instruktor Creighton Model System - głównego narzędzia NaPROTechnology®. Jest mamą pięciorga dzieci i pasjonatką podróżowania.

Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay.com
 
Baner790x105 Zakonczenie artykułu WERSJA 4
Fixed Bottom Toolbar